niedziela, 11 listopada 2012

Twój własny azjatycki klon


Twój własny azjatycki klon

Legenda miejska i rachunek prawdopodobieństwa głosi, iż każdy na ziemi ma swojego sobowtóra. A najprawdopodobniej spotkać go można tam, gdzie pula populacyjna jest największa – czyli w grę wchodzą Chiny,Indie i ogólnie Azja Południowo-Wschodnia w szerokim tego słowa znaczeniu.
Wbrew obiegowej opinii:

Azjaci, w tym Chińczycy, różnią się miedzy sobą. Serio. Tajwańczycy, a Wietnamczycy, Tajowie, czy nawet Chińczycy z Kontynentu – są zupełnie inni. Koreańczycy mają większe nosy. Wietnamczycy są mocniej zbudowani (oni mają krowy i piją mleko), i mają białe, duże zęby. Japończycy mają oczy inaczej skośne… tak naprawdę różnica jest widoczna, ale trudna do opisania. To tak jakby próbować zdefiniować tzw typową ruską albo niemiecką facjatę.
Jak by to dziwacznie nie zabrzmiało, po kilku tygodniach pierwszego pobytu na Tajwanie, wśród typowo skośnookich, płaskich twarzy o maleńkich noskach – zaczęłam zauważać takie naprawdę podobne do moich krewnych i znajomych. Złożyłam to na karb szoku kulturowego i poważnej wady wzroku, oraz po prostu tęsknoty za domem i wybujałej wyobraźni.
Ale – ostatnio Aga, szpiegując na fejsie wysłała mi zdjęcie, zresztą mojego kolegi. Ku jego olbrzymiemu zawstydzeniu, kiedy odkrył, że widziałam jego focię z czasów licealnych, kiedy to świecił chudymi żeberkami przyczepionymi wątłą szyjką do baniastej główki, i robił z siebie dziecko emo z minami ściągniętymi od Toli czy Loli (nie wiem czy kojarzycie, takie dwie silnie promowane dziewczynki pozujące z twarzami wiecznie skrzywionymi w jakimś koszmarnym grymasie?). Zawstydzony czy nie – kolegi licealne wcielenie przypomina mnie :D jakoby.
Chwilę potem – również Aga, w tej samej galerii znalazła innego Chińczyka, z komentarzem -uooooo, przecież to mój brat! Pomimo tego, że jeden blondyn, drugi skośnooki, podobieństwo jest uderzające./zdjęcie prównawcze pojawi się po uzyskaniu zgody zainteresowanych na publikację!/ Zachęcam więc do zabawy w „znajdź swój chiński klon na fejsie”, ewentualnie „znajdź swój azjatycki klon w tamtejszych filmach”- to dla zainteresowanych tematyką wschodnią (niezainteresowani mogliby mnie w kosmos wysłać po wmuszonym trzecim koreańskim odcinku tamtejszego „Klanu” albo po drugim japońskim programie jakimkolwiek, publikowanym w TV śniadaniowej)
Mojego sławnego sobowtóra wypatrzyła IceLady, oglądając koreańskie yaoi w wersji fabularnej. Mowa o filmie „Antique Bakery”, do którego obejrzenia zresztą zachęcam, bo to mile dla oka zrealizowana komediodrama, pełna ciepła i humoru. Niestety, z racji tematyki wykluczona podczas diety, bo traktuje o ciastkarni. A mój klon to niejaki „Gej Demonicznego Uroku”, grany przez Kim Jae Wooka (tak się to chyba odmienia) albo Jae Wook Kima… Nie śmiać się !!! Dać mu/mi szansę!!!  Obejrzeć 3 minuty i dopiero komentować!!! I wybaczyć mu te morelowo- różowe skarpetki do mokasynków na obcasie!!!
Poponuję od ok 5:30, ten w szaliku w paski to niby ja… IceLady twierdzi, że ma mój uśmiech i wiele innych moich zachowań. Wrzucam focie dla niechcących/niemogących oglądać na youtube.


Potwierdzam część :D aczkolwiek – nie robię ciastek z bitą śmietaną. Opanowałam szarlotkę, babeczki pod warunkiem że ktoś nade mną stoi i prowadzi krok po kroku, a ogólnie każde pojawienie się mej powłoki cielesnej w kuchni (poza sąsiedztwem lodówki) to zaskoczenie tygodnia z nominacją do niespodzianki roku. No wybaczcie, talenty kuchenne we mnie drzemią uśpione głęboko. Bardzo, bardzo głęboko. Naprawdę bardzo bardzo bardzo… Ale za to jestem mistrzem świata w zjadaniu :D . Nie kupuje gatek od Prady i nie miałam chłopaka z Paryża… A resztę – oceńcie sami.

I jeszcze raz z całego serca zachęcam do obejrzenia „Antique Bakery” w któreś jesienno-zimowe popołudnie, bo przygody czterech popaprańców (bogaty dziedzic rodzinnej fortuny, który nienawidzi słodyczy ale zakłada cukiernię, jego podwładny gej mrocznego uroku i przy okazji mistrz cukiernik, do tego kochający słodycze i wielbiący geja ich twórcę przybłęda, plus ochroniarz w ciemnych okularach) są naprawdę miłą odskocznią od wszystkiego… Historia jest kolorowa, wesoła (ale nie durna, żartów rodem z KacVegas czy AmericanPie nie ma)… i słodka :D . A finał może zaskoczyć…

1 komentarz do Twój własny azjatycki klon

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...