czwartek, 25 października 2012

Windsurfing


Moja koleżanka TangXin pochodzi z małych wysp Penghu, położonych u wybrzeży Tajwanu, składających się na terytorium Republiki Chińskiej, ale stanowiących coś w rodzaju administracyjnego o pewnej autonomii i odrębnej kulturze. Na przykład objawiającej się umiłowaniem do owoców morza i brakiem wstrętu do spacerów…

TangXin stęskniona za swoją wysepką postanowiła zrobić rodzicom niespodziankę i korzystając z przedłużonego weekendu (po opisywanych przeze mnie szkolnych urodzinach studenci dostali bonus za niedzielne aktywności w postaci wolnego poniedziałku) i w tajemnicy zakupiła bilet, poleciała i zameldowała się w domu o 15. Ponieważ nikogo nie było, wzięła skuter i pojechała odwiedzać kolegów… Do domu wpadła mama – zarejestrowała brak jednośladu i spanikowana zadzwoniła do ojca, a o mało co nie wezwała policji. Wszak na takiej wysepce, w niewielkiej wioseczce kradzieże zdarzają się sporadycznie, jeżeli nawet nie wcale. A tu prosze, ktoś bezczelnie zadziobał skuterynkę! Spod domu!
Afera koperkowa nabierała polotu, kiedy pojawiła się znienacka kochana córeczka, robiąca swoim rodzicom niespodziankę – i sprawa ucichła… A teraz smutna refleksja – tu nie ma miejsca na okazywanie uczuć. Rodzice nie przytulają dzieci (poda pełzającymi po podłodze niemowlakami), nie całują, nie ściskają, nie chwalą, nie mówią,że są z dzieci dumni ani że je kochaja. Miłość i troskę wyrażają poprzez niustanne opeery i stawianie wysokich wymagań. A gdyby dzieciak znienacka oznajmił im, że ich kocha albo przytulił, wysłaliby go chyba do egzorcysty.
Czy wpływa to negatywnie na rozwój emocjnalny? Jakoś po moich znajomych tego nie widzę, szczerze mówiąc mają większy szacunek do rodziców niż nasze utrzymywane w podusi miłości bezgranicznej, bezstresowo chowane potwory. Starają się wielokrotnie bardziej niż znane mi polskie nastolatki, które na wszytsko kładą lagę (bo mama i tata tak czy siak kocha i wybaczy). Stają na głowach, aby rodziców nie zawieść – nie ma awantur w stylu „nienawidzę was” „rujnujecie mi życie”, buntu młodzieży jako takiego też nie ma…
A teraz o windsurfingu. Kochana Tang, wyposażona przez mamę w zapas żywności i lokalnych przysmaków dopadła mnie u wejścia do klasy, wcisnęła do ręki pudło z „czarnym ciastem” koloru karmelowo-brązowego i zakomunikowała, że ma mi tyle do powiedzenia na lanczu. A na lanczu pokazała mi zdjęcia ludzi z „mojego kraju”, którzy przybyli na jej wysepkę z okazji Mistrzostw Świata w Windsurfingu Juniorów. A potem z duma oznajmiła, że wiedziała, która flaga jest moja i nawet zrobiła sobie zdjęcia z surferami z mojego kraju (miedzy innymi). Następnie z jeszcze większą radością i ekscytacją poinformowała, że jeden reprezentant mojego kraju wygrywa jak dotąd (mówiła She, ale chińsko-języczni notorycznie mylą rodzaj męski i żeński, więc nie należy deklaracji cudzej płci brać poważnie i sprawdzić co ów he/she naprawdę ma … no, wiadomo gdzie).
A chwilę później – że ona też chce spróbować bo to taki cool sport… Good luck Tang, biorąc pod uwagę ze nie umiesz pływać, a na siłowni maszynki do kształtowania mięśni ramion omijasz szeroooookim łukiem :D trzymam jednak za nią kciuki, bo Tajwańczycy to fajny naród, uparty i wytrwały w dążeniu do celu. A polska ekipa juniorów faktycznie rozgrywa zawody na Wyspach Penghu, do końca tygodnia. I Polak, Paweł Tarnowski jest na czele stawki. Trzymam zatem kciuki
A teraz njus z ostatniej chwili. Miałam trzęsienie ziemi. Tu się trafia czasem, jak to w rejonie aktywnym sejsmicznie – znowu znienacka roztelepał mi się telewizor ustawiony na lodówce. I zanim załapałam co się dzieje – przestał się telepać. I całe szczęście, bo mógł spaść i się rozbić ( a ja musiałabym sprzątać….). Mało kto zarejestrował to doniosłe zdarzenie, więc myślałam, że to może jakieś roboty drogowe lub cięższe auto, ale Żorżetta telefonicznie mi potwierdziła – tak, to było trzęsienie. Phi, jakieś takie małe/cytat/
Faktycznie, w lutym i czerwcu było gorzej:
a jak takie większe ( ale nie z tych super mocnych) wygląda?
Należy wówczas w tempie natychmiastowym udać się na zewnątrz i nie wracać do domu, spać na ulicy – póki nie uspokoją się i wstrząsy wtórne. Póki co – śpię spokojnie, nic się nie trzęsie, chmur zwiastujących wstrząsy (owszem, istnieje takie coś, system naturalnego ostrzegania sejsmicznego) nie zauważyłam. Share on facebook

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...