piątek, 12 października 2012

Chiński pałac ręcznych cudów


No dobra, przegięłam z tym pałacem, standardowy garaż zaadaptowany na przychodnię tradycyjną.

Wiedząc, że małe skośne ludziki mają doskonałych speców od manualnej terapii, dręczona bólami kręgosłupa będącymi konsekwencją długiego lotu i moich ogólnych zaniedbań w dziedzinie gimnastyki – udałam się w miejsce gdzie ktoś może na to coś poradzić.
Zapłaciłam 30 zł, i zostałam przyjęta do kolejki,a po 2 minutach wprowadzono mnie do sympatycznej pani doktor. Pani doktor zamiast standardowo zajrzeć w gardło i osłuchać wzięła mnie za rękę i posłuchała owszem, ale mego pulsu. Potem stwierdziła, że mam problemy z miesiączką, a w ogóle to mam za mało krwi i dlatego kręci mi się głowie. Ale na pytanie – co mam z tym zatem zrobić, już nie odpowiedziała…
Nie ma to wiele wspólnego z naszą medycyną – ani mój ginekolog, ani personel centrum krwiodawstwa nie narzekali na moje zdrowie… Morfologia wyszła mi wręcz wzorcowa (no chyba, że pani chodziło o to, że jakieś półtora miesiąca temu utoczono mi pół litra hemoglobinki na cele charytatywne). Czy pani doktor się myli? Nie sądzę. Oni po prostu mają inne standardy, i to co u nas mieści się w normie i nie jest żadnym odchyleniem, tam stanowi sygnał lub prognozę zagrożenia.
Na przykład – od zawsze mam puls szybszy niż norma, oscylujący przy 80 uderzeń/min spoczynkowo a 130 + przy wysiłku. Polska lekarka popatrzyła na mnie jak na ufoka, kiedy jej taki problem zgłosiłam i kazała sobie poszukać innych, poważniejszych problemów a nie popadać w hipochondrię. Z kolei nie pytany o nic pan masażysta wygłosił mi angielsko – chińskie przemówionko o tym, że paskudnie się prowadzę, spożywam za dużo kawy i alkoholu, jem nieregularnie a w związku z tym mój żołądek i serce są już mocno zmęczone i za jakieś 20 lat mogę mieć poważne problemy. Aha.
Swoją drogą poczułam się jak jakiś alkoholik, no ale tam jedno piwo wystarczy żeby się ubzdryngolić solidnie, bo Azjaci raczej mało trunkowi. A w talerz facet mi nie zaglądał! to skąd mógł wiedzieć, że zwykłam olewać śniadanie?
Wczoraj zaś mocno scukana ekipa (pani, pan i jeszcze pacjentka pełniąca rolę tłumaczki) masowała mnie na kręgosłup. Wyszło tak sobie – pan przeprostował mi kark, nabiedził się solidnie z ustawieniem okolicy krzyża, ale niestety zapomniał o tym co między szyją a dupką. A potem przywalił aromatyczny plater z ziołami (wyglądało to jak torebka herbaty wielkości zeszytu), który powodował u mnie napady głodu bo pachniał trochę kostką rosołową, trochę lubczykiem a trochę poczekalnią u dentysty, i wysłał do domu.
Aha, pozwolił mi częściej wpadać i patrzeć sobie na ręce :D Jak dobrze pójdzie – może się wkręcę na naukę podstaw masowania po chińsku?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...