sobota, 13 października 2012

Drzewo, które zjadło dom

A dokładniej – magazyn, większy od standardowego chińsko-tajwańskiego domu. Drzewo to niezwykle odporny na zanieczyszczenie figowiec, będący chyba, z tego co kojarzę -pasożytem, w rodzaju jemioły, ale nieco bardziej drapieżny i dla żywiciela bezlitosny…
A było to tak… nad morzem w Tajnanie stał sobie magazyn, w sumie wykorzystywany (więc w miarę zadbany) do końca II W.Ś. Potem jakoś tak wyszło, że podupadł, tzn skończył się handel, morze się cofnęło i tak oto budowla opustoszała i zarosła chwastem.     A potem wiatr przywiał małe nasionko roślinki znanej tu jako baynan… A może przykleiło się do ptasiego dziobka? Jakby nie było, nasionko znalazło się na jakimś drzewie… zakiełkowało… wypuściło pierwszy pączek… uroczo zielone rozpoczęło wspinaczkę ku życiodajnym promieniom słońca…
A potem wyszła na jaw prawdziwa natura figowca – terytorialisty. Figowca -dusiciela. Pasożyta, który zaczyna jako niegroźna jemiołka, szybko wykańczając swojego pierwotnego żywiciela poprzez odcięcie od wody, powietrza, ziemi…
Jest to bowiem drzewo nietypowe.
Nie ma jednego pnia, o nie… Z gałęzi ku ziemi spuszczają się cienkie witki, tak zwane korzenie powietrzne. Gdy tylko dotkną gruntu, szybko się w nim zagnieżdżają, ukorzeniają, i tworzą kolejny pień, i kolejny…Odpowiednio podcinane, mogą tworzyć na przykład altany ogrodowe, albo korytarze – mnie kojarzące się z Oskarową animacją Tomka Bagińskiego http://www.youtube.com/watch?v=msIjWthwWwI , albo z elfimi domkami z Władcy Pierścieni. Już nie widać, gdzie kończy się dom, a zaczyna drzewo…
Hindusi drzewa baynan czczą, Tajwańczycy zaś unikają jak ognia, twierdząc, że przyciągają złe duchy. Zarastający w ekspresowym tempie magazyn zyskał zatem szybko i łatwo ponurą sławę miejsca nawiedzonego – nie dziwię się wcale, pomimo zgrai turystów kłębiących się we wnętrzu pomiędzy pędami i konarami, skrzypienie starego figowca i majestatyczny cień robiły wrażenie. A idąc nocą przez to miejsce pewnie umarłabym ze strachu… Tak więc zapomniany przez ludzi zakątek pobył sobie w stanie nienaruszonym jakieś 20 – 30 lat. Gdy Tajwan osiągnął pewien poziom stabilności gospodarczej – decyzją władz lokalnych utworzono w tym miejscu muzeum i punkt widokowy.
Każdy, kto miał jako dziecko domek na drzewie – albo domku na drzewie marzył, polubi to miejsce… To niby zowie się tree house, ale tak naprawdę to pałac :D piętrowy, z długimi podestami, kładkami, schodami, zakrętami, z przyjemnym cieniem pod ciemnozieloną koroną… Z niesamowitą atmosferą, sugerującą, że zza najbliższej ściany zaraz wyłoni się duch… albo skrzat.
Zdjęcia mogą być nieco mylące – tak naprawdę ten „domek” ma powierzchnię porównywalną z większym osiedlowym sklepem typu Polo/Lewiatan/SAM – albo nawet większą… Rekordowo wielki baynan rośnie w Indiach na przeszło 2 hektarach … powtarzam, jedno – JEDNO- drzewo…
Jeszcze jeden powód dla którego Tajwańczycy tych drzew nie lubią, z ostatniej chwili (kolega mi podpowiedział): długie witki baynana kojarzą się kobiecymi włosami… takie piękne, mają tyle gracji… a jak potrafią omotać… zadusić na śmierć (wnioskuję, że to zła kobieta była…). Tak, we wnętrzu każdego baniana można bowiem, jak w trumnie, znaleźć spróchniałe resztki drzewa – żywiciela.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...