poniedziałek, 15 października 2012

Hellou Kitti


Japońska kociczka słodka w sposób mogący całą światową populację diabetyków wybić w 3 sekundy swą słodyczą jest popularna wszędzie. W Polsce jest to obowiązkowy etap rozwoju gadżetowego i socjalizacji po teletubisiach a przed hanąmontaną. Pojawia się zatem na pieluchach, kredkach, butkach i skarpetkach, a także na ubraniach dla nastolatek i pań z serii dzidzia-piernik, chcących się odmłodzić.

Nie będę brzydko komentować, bo sama miałam 3 ukochane pary skarpetek w Kitti, aczkolwiek kupione nie ze względu na dizajn a dlatego że były: miekkie, ciepłe, grube, bawełniane oraz co najważniejsze – przecenione na chyba 10 zł/3 pary. Zakup zaś miał miejsce w Norwegii, w grudniu, gdy moje polskie skarpetki przemokły albo odmówiły współpracy i groziło mi odmrożenie paluszków, a także olbrzymi dyskomfort cieplny… Każdy, komu jakakolwiek kobieta wsadziła kiedykolwiek soplowate stopki np pod koszulę w celu ogrzania (sama robię to nagminnie, jak tylko uda mi się namierzyć odpowiednio ciepłą ofiarę, która nie zaprotestuje…) wie dobrze, jak ważne są ciepłe skarpetki zimą. Moje kolorowe wesołe helloukiti służyły mi wiernie chyba ze 3 jak nie 4 lata. Posłużyłyby pewnie i dłużej, ale jakoś pogineły w praniu czy coś. Ale jak namierzę podobne – jakościowo, to bez względu na wzorek kupię chyba ze 30 par :D
Na Tajwanie natomiast HelloKitty jest wszędzie. Na samochodach, na opakowaniach żarcia na wynos, na rozkładzie jazdy metra, na łódkach, skuterach, kaskach itp. Niezależnie od wieku i płci, każdy może mieć hellou kiti i nie zostać odsądzonym od czci, wiary i heteroseksualności… Co będę pisać. Sami popatrzcie:
Przynajmniej w dwóch wypadkach jestem w stanie potwierdzić że to na 100% Tajwan – samolot (tajwańskie linie Eva Air) oraz diableski młyn, w zeszłym roku nawet na nim byłam, co potwierdza słit aż do bólu różowa focia w kawaii kitti wzorki…
Obrazek pochodzi z internetu, nie ja jestem autorem!
EVA posiada 5 takich samolotów, obsługujących głównie połączenia z ojczyzną Kitty White, Japonią. Nie muszę chyba dodawać, że w środku wszytsko też jest – hellou-kitaśne?
Porodówka HellouKiti (klip po chińsku, ale bez znajomości języka też idzie załapać o co kaman…). Co ciekawe, tu (czyli na Tajwanie) rodzi się znacznie mniej dzieci niż u nas, a porodówki otwierają się coraz nowsze, lepsze i ciekawsze. Ta ma 30 łóżek i za główny cel postawiła sobie nie „rodzić po ludzku”, ale – załagodzić stres związany z rodzeniem oraz posiadaniem dziecka (i wydatków z nim związanym) i zachęcić do następnej ciąży (oraz kupowania nowych słit gadżetów…).
Ale także można spotkać:
Taaaaaak, to JEST piła łańcuchowa….
A na koniec – przykład wykorzystania HellouKiti jako policyjnego środka dyscyplinującego w Tajlandii, gdzie niegrzeczni/niemili/plujący po ulicy/śmiecący/spóźniający się do pracy/parkujący nieprzepisowo /itp funkcjonariusze w ramach kary paradują cały boży dzień ze słodko-różową opaską na ramieniu… I z takim pistoletem u boku…
Ostrzeżenie dla turystów – jeżeli spacerując po Bangkoku dostrzeżesz umundurowanego gliniarza udekorowanego w/wym sposób, pod żadnym pozorem : nie gap się/nie pokazuj paluchem/nie śmiej się głupawo/nie komentuj w żadnym języku, bo poziom wkurwienia podnosi pasywną zdolność rozumienia języków obcych, tym szydery po polskiemu/nie proponuj strzelenia sobie foci i nie fotografuj. Masz bowiem do czynienia z mocno wkurwionym tajskim maczo, dla którego konieczność noszenia ozdoby adekwatnej raczej dla czteroletniej absolwentki grupy muchomorków w pobliskim żłobku jest już wystarczającym poniżeniem. A chyba nie chcesz wku..wić małego Taja, umiejącego rozwalać żelbet jednym kopniakiem?

2 komentarze:

  1. ~AD
    17 Październik 2012 12:02
    Miałam pozostawić to bez komentarza, ale nie potrafię.
    Ciężko w tym przypadku powiedzieć coś mądrego – ale zastanawia mnie czy ich nie mdli od tych za każdej strony napadających koteczków. Wydawało mi się że Azjaci to kraj odporny na gadżety – szczególnie że mają tego wszystkiego od zajebania. I ten nadmiar dociera nawet do nas. Ale oni zwyczajnie są niedorozwinięci – nie tylko wzrostem ale przede wszystkim emocjonalnie. No chyba że masz kogoś wśród nich, kto jest to wstanie racjonalnie nam wytłumaczyć?!?!?!?

    OdpowiedzUsuń
  2. Majia
    17 Październik 2012 12:35
    Na temat Azjatów, gadżetów i ich emocjonalnego rozwoju innego niż u Europejczyka wypowiem się w osobnym poście… Ale są specyficzni pod tym względem. A odporni na gadżety to nie wiem, może w Mongolii, albo na jakichś wyspach na Pacyfiku, gdzie internet, telewizja i cywilizacja nie dotarła.

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...