Miałam ten wpis opublikować od razu po Zaduszkach (chińskich, rzecz jasna), ale w międzyczasie zdarzyło się kilka spraw, które mnie skutecznie odgoniły od pisania na temat. Właśnie!
Czy głosowałeś już w plebiscycie Lotnicze Orły? Pomóż moim znajomym, i oddaj głos! Szczegóły TUTAJ - "Konkurs przedwielkanocny"
Czy głosowałeś już w plebiscycie Lotnicze Orły? Pomóż moim znajomym, i oddaj głos! Szczegóły TUTAJ - "Konkurs przedwielkanocny"
Wracając do tematu duchów, przodków i miłości...
Chińska miłość jest smutna, jest nacechowana cierpieniem, tęsknotą i bólem znacznie bardziej niż nawet najsmętniejsza wizja z romantycznego Zachodu. My mimo wszystko wierzymy w szczęśliwe zakończenia, w miłość znoszącą wszelkie trudności, w uczucie które przetrwa. Chińczycy są inni. Nie znam chińskiej opowieści o miłości, która nie kończyłaby się śmiercią minimum jednej osoby, szaleństwem, żałobą i ogólnym bilansem jak z greckiej tragedii ściągniętym.
Kult przodków istniał w Chinach "od zawsze" - przed religią paradoksów dao, przed przybyłym zza Himalajów buddyzmem, przed sztywnymi regułami Konfucjusza. Jednakże każda z tych wiar czy systemów filozoficznych zaadaptowała dla swoich potrzeb konieczność pamiętania i dbania o tych, którzy odeszli. Wszystkie te wierzenia mieszały się w tyglu historii, tworząc oś tutejszego systemu wartości. To właśnie troska o przodków i przetrwanie rodziny prowadzi do nadprodukcji męskich potomków w Chinach, to właśnie konieczność podporządkowania się trwaniu rodziny i dbałości o nią przysparza rozlicznych trudności w znalezieniu żon kawalerom będących "najstarszymi synami" - bowiem współczesne panny ani myślą być "na usługi" teściowej i rozlicznych zastępów dusz męskich i żeńskich. Konieczność "zachowania twarzy" czy raczej odgórny zakaz "utraty twarzy" i okrycia wstydem wraz z hańbą przodków pcha młodych i starszych w wyścig szczurów. W Polsce owszem, nikt nie chce sprowadzić wstydu na rodzinę - ale mimo wszystko, stosunek do jakichkolwiek wybryków mamy znacznie bardziej wyluzowany. Nastoletnia ciąża, malwersacje, narkotyki, homoseksualizm? Cóż, przyjmujemy na klatę, sąsiadki popytlują przez najbliższe N lat, i tyle. W chińskim (i tajwańskim) światku zaś - ło matkoooo. W zaświatku zaś odbywałaby się regularna masakra i zsyłanie złego losu oraz na przykład bólu zębów na kretyna, co tak śmiał duchy przodków zawieść. Oraz na żyjących protoplastów owego kretyna, a także jego potomków - coby pamiętali. Nie ma przeproś.
Przodkowie przypatrują się bacznie losom rodziny zarówno z niebios, jak i z ołtarzyka, umieszczonego w centralnym punkcie domu - w tradycyjnych domostwach: na wejściu do tak zwanego "salonu", vis a vis drzwi.
Zdjęcie niewyraźnie - bowiem fotografowanie zmarłych/duchów/imion zmarłych/tabliczek grobowych - jest tabu. Kolega - na pozór nowoczesny, normalny, wykształcony Tajwańczyk na widok obiektywu kierowanego w stronę ołtarzyka - zareagował szybko jak lampart i zwinnie jak gazela, pomimo przynajmniej 10 kilogramów nadwagi - i nieomal wyrwał aparat, tłumacząc że nie wolno. Nie przeszkodziło mu to kilka godzin później obfotografować cmentarnej kaplicy obwieszonej zdjęciami i tabliczkami zmarłych w latach 50-tych podczas wojny o Wyspy Kinmen żołnierzy (a moje zdziwienie w tej kwestii stało się zarzewiem kłótni i późniejszego zerwania kontaktów).
z www.chiny.pl |
Mamy zatem ołtarzyk. Nad ołtarzykiem wiszą zdjęcia przodków (im więcej tym lepiej), w tej szafeczce schowane są tabliczki z imionami czcigodnych zmarłych oraz (ponoć) szczypta ich prochów - i dlatego zdjęć robić nie wolno. Oprócz prochów, na serwecie stoją ofiary - czyli głównie jedzenie, z bogatą symboliką. Wśród darowanym przodkom poczęstunków leżą dojrzałe brzoskwinie, czarne winogrona, banany, jabłka i mandarynki, a także czerwone czarki z alkoholem, żywcem wyglądające jak nasze kieliszki do jajek. Obok - drugi ołtarzyk, poświęcony bogom, czy to buddyjskim, czy też taoistycznym. Tli się też kadzidło, zapewniające łączność świata realnego z duchowym.
Do przodków zanosi się wszelkiego rodzaju petycje, interpelacje, prośby i życzenia, od "ażeby nasza firma rosła prężnie", poprzez "aby trzecią córkę udało się wydać za mąż" do "żeby ta klasówka z matmy była łatwa". O przodków się dba, dwa razy w roku dopieszczając ich wszelkimi dobrami doczesnymi potrzebnymi w dalszym życiu - bowiem tutejsza koncepcja zaświatów jest podobna życiu doczesnemu, oprócz modlitw zmarła część rodziny potrzebuje także tabletów, samochodów, odzieży i pieniędzy, a otrzymawszy hojne dary szybciej i obficiej zsyła łaski, przychylnie rozpatrując prośby o protekcję w pracy, zesłanie męskiego potomka, skrócenie kolejki do lekarza...
Moim przewodnikiem po świecie chińskich duchów była - z racji tabu zakazującego o duchach rozmawiać i ogólnej niechęci Tajwańczyków do poruszania tematu pozagrobowego - Peonia.
O Peonii i jej opowieści napiszę niebawem, w następnym poście
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz