Podejrzewam, że każda szanująca się pani domu miotająca się po kuchni w próbie pogodzenia dekoracji baby wielkanocnej z wymiataniem pajęczyn zza regału na takie dictum ma ochotę mi przyłożyć przez łeb ścierą, pajęczyną oraz babą.
Od kilku lat mam w serdecznym poważaniu i końcu odwłoka święta, porządki świąteczne, przygotowania świąteczne, zakupy świąteczne, i o ile jeszcze nadejście Bożego Narodzenia jakoś rejestruje, to Wielkanoc mi umyka. Na Tajwanie mniejszość chrześcijańska może i jakieś Easter obchodzi, ale nie widziałam tłumów z palmami, kiermaszu akcesorii święconkowych, czy dekoracyjnych pisanek na witrynach sklepowych, o baziac, króliczkach, koszyczkach, barankach i kurczątkach nie wspominając.
Chociaż nie, kurczątka widziałam. I to było smutne. Bowiem na mojej ulicy zlokalizowanych jest kilka-kilkanaście szkółek językowych, gdzie uczniowie poznają takie tradycje jak - Halloween, Walentynki, Święto Dziękczynienia oraz Wielkanoc. A że Tajwańczycy mali i duzi to gadżeciarze i kochają okolicznościowe drobiażdzki, to rzucili się hurmem na "wielkanocne kurczątka". O takie:
Nie skomentuję tego zdjęcia, wziętego z FB Joyce, tej od siostrzyczki. Co ciekawe, nikt nie widział niczego niewłaściwego we wpakowaniu żywego kurczaka w kubeczek i sprzedawaniu w promocyjnej cenie z okazji festynów wielkanocnych. No bo to taki fajny popiskujący puchaty gadżecik, akcesorium "must have"
Pozostawiając smutny wątek maskotkowy, powrócę d o tematu słodkich wypieków i porządków.
Pieczenie muffinek zyskuje na uroku, gdy foremki wyglądają tak:
Zbliżenie na długoucha w kolorze jebitnie pink:
No to jak, pieczenie ciasteczek może być urocze, słodziaszne i w ogóle słitasnie kjutaśne? To przejdźmy do sprzątania... Latanie na ścierze/mopie też nabiera polotu i słodyczy, gdy twój mop/ścierka do podłogi /zmiatak do kurzu /cokolwiek do czyszczenia wygląda tak:
Albo tak:
Ewentualnie - tak:
Czyli jednak - sprzątnie może być kreskówkowo niemozliwie niesamowicie ociekające słodyczą i rozsiewające aurę uroku lepkiego niczym ścierka z mikrofibry?
Jacyś chętni na takie pomoce porządkowe?
A jak kurczak urośnie? To co będzie? Słyszałam o takiej akcji u nas, że dzieci otrzymały w szkole po kurczaku, bo przerabiały akurat cykl rozwojowy. Dziwna akcja szczerze mówiąc. Dzieciom się podobało, ale rodzice chyba nie byli zachwyceni.
OdpowiedzUsuńTe kurczaki tutaj to raczej nie dożyły wieczoru... Przynajmniej ten siostrzyczki Joyce padł przed nocą, a po To plastikowe pudełeczko nie było tymczasowym pojemniczkiem "na chwilkę", na czas transportu, tylko docelowym "domkiem" takiego pisklaka. Dodaj do tego klimatyzowaną salę w której jest po prostu zimno (luksusowe 22C plus szalejące wiatraki) i masz biednego umęczonego kurczaka, który z ulgą wyciąga pazurki i skrzydełka udając się w kurze niebo.
OdpowiedzUsuńDzieciaki nie były w żaden sposób poinstruowane, co taki kurczak je, co mu odpowiada a co nie, żeby tym pojemniczkiem nie rzucać, nie trącać, nie gnieść i nie potrząsać jeżeli kurczak nie robi "pipipipiipi", więc kilka ptaszków od razu poszło na straty. Ale jakoś nikt nie robił z tego cyrku czy afery. Niestety, Tajwańczycy, mimo że buddyści wyedukowani ekologicznie, to w dziedzinie empatii są tępi jak nieszczęście. Nie bardzo kojarzą, że zwierzątko też czuje i pewne zachowania tym zwierzątkom nie są wcale miłe...
Z jednej strony jestem zwolenniczką nauki przez doświadczenie i praktykę, bo nic tak nie utrwala teorii jak naoczne przekonanie się że "aaa, to tak to działa". Z drugiej - nie dziwię się rodzicom w twojej szkole. Sama bym nie była zachwycona, gdyby mi ktoś wtrynił jakieś zwierzę bez pytania o zgodę, nawet w ramach eksperymentu edukacyjnego i pracy zaliczeniowej.
A propos, kurczak to mała betka, niebawem kolejny wpis o pieskach i ich pieskim życiu na Tajwanie...
Faktycznie bardzo słodko i uroczo, aż chce się sprzątać :D
OdpowiedzUsuń