Halloweenowe wycia i inne odgłosy już dawno przebrzmiały, ale w przyrodzie i biznesie nic nie ma prawa się zmarnować, nieprawdaż?
W związku z tym tak jakoś w okolicy chińskich Zaduszek w lokalnym sklepie sieci Seven-Eleven odkryłam taką oto kocią reanimację. Znaczy... no właściwie nie wiem jak to określić.
W związku z tym tak jakoś w okolicy chińskich Zaduszek w lokalnym sklepie sieci Seven-Eleven odkryłam taką oto kocią reanimację. Znaczy... no właściwie nie wiem jak to określić.
Wszystkim, którzy po przetarciu oczu odetchnęli z ulgą - że to tylko rysunki i trochę brzydki ten zeszycik mówię: "oni są naprawdę". Innymi słodko-koci horror show można sobie kupić za jakieś 15 zeta i postawić w widocznym miejscu. Bo to nie zeszycik a Halloweenowa edycja Kotki bez Ust.
Zdjęcie robił Młodociany, więc standardowo nastąpiło rozmycie, fujowo skomponowany kadr i cała reszta nieszczęść, jakie tylko można sobie wyobrazić, z moim paskudnym wiedźmowatym wyrazem twarzy łącznie. Jacyś chętni na wiedźmo-kociątko?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz