środa, 21 maja 2014

Nożownik w tajpejskim metrze

Dziś w Tajpej, w stolicy cywilizowanego, rozwiniętego kraju zamieszkałego przez uprzejmych i pokojowo nastawionych Tajwańczyków, w jadącym metrze doszło do wielokrotnego zabójstwa.

Po 16.30 wszystkie media nadawały wieści z ostatniej chwili.
W wagoniku metra 21-letni student zadźgał nożem 3 osoby, ranił ponad 20 (od 21 do 28), głównie w brzuch i plecy. Czwarta ofiara śmiertelna zmarła już w szpitalu.
Napastnikiem był Chang Cheng-han, 21-letni student inżynierii środowiska na prywatnym i bardzo elitarnym uniwersytecie w Taichung/Taizhong - Tunghai. Według tego co podają wiadomości - chłopak już wcześniej zdradzał objawy rozchwiania emocjonalnego i nie najlepszej kondycji psychicznej. Całą akcję miał planować z wyprzedzeniem, a środę 21 maja wybrał z uwagi na brak zajęć w tym dniu. Ponoć od dzieciństwa chciał "dokonać wspaniałych czynów", a niecały miesiąc temu ogłosił online - że niebawem spełni swoje marzenie i "zrobi wielką rzecz", jednak bez wdawania się w szczegóły, co dokładnie miał na myśli.

Jak to się stało?

Wersja pierwsza (kolega mi przekazał) - Chang (lub Chuang) wsiadł na stacji Longshan, po której chwilę się snuł z nożem, po czym zaatakował pasażerów ostatniego wagonu metra.
Wersja druga - uaktualniona, jest taka, że napastnik wsiadł dużo wcześniej, i dopiero po ruszeniu ze stacji Longshan w najdłuższy na całej trasie odcinek między przystankami zaczął dźgać przypadkowych pasażerów. Pociąg dystans z Longshan do następnej stacji Jiangzicui pokonuje przez około 5 minut. W tym czasie Chang zadźgał 3 osoby (2 młodych mężczyzn i starszą kobietę) oraz ranił głównie korpus (plecy, brzuch) ponad 20 kolejnych. Jak to w ogóle możliwe? Ano, Chang kiedyś pobierał nauki w szkole wojskowej, z której został relegowany (nie ujawniono przyczyn), jednak opanował prostą technikę ataku nożem/bagnetem. Na jego korzyść zadziałał także powszechny podczas podróży w każdym środku transportu publicznego zwyczaj "wyłączania się" za pomocą czytania książek, zabaw telefonem, czy po prostu płytkiej drzemki.

Nagranie z pociągu (swoją drogą, to bardzo tajwańskie - po wagonie lata świr z nożem, a ktoś kręci filmik w HD i zaraz po fakcie wrzuca go na youtube). To co słychać w tle - zoukai - znaczy odejdź, won, precz!


Co dalej?
Po otwarciu drzwi na stacji  Jiangzicui z pociągu wyskoczyła zakrwawiona kobieta, ostrzegając innych przed wejściem, rozpaczliwym krzykiem, że w tym wagonie grasuje mężczyzna z nożem. Czekający na metro zobaczyli podłogę zalaną krwią i nieruchome ciała oraz rannych pasażerów. Napastnik, wraz z przerażonymi pasażerami, również wysiadł i snuł się po peronie z nożem w ręce, strasząc tłum i "szukając kolejnych ofiar". Na monitoringu widać, że ludzie odsuwają się od niego, ktoś rzuca w niego teczką (potem okazało się, że był to pojemnik na odpady papierowe). Na nagraniu z czyjegoś tableta zaś - widać też kilkoro odważnych, kręcących na bieżąco z małej odległości za pomocą komórek, oraz rozpierzchających się podróżnych.


Nie do końca jest wyjaśnione, czy to policja, która przybyła na miejsce po 10 minutach (o co ludzie mają spore pretensje - że czemu tak długo) ujęła sprawcę, czy obezwładnili go cywile, a policjanci tylko dokończyli dzieła. Zdania są podzielone, zwłaszcza że według mediów - policja przybyła 10 minut po otrzymaniu wezwania. Nie widziałam zapisu z dyspozytorni, więc nie mogę jasno określić czy to prawda - ale na materiale filmowym z rozmaitych filmów na youtube widać raczej osoby nagrywające telefonami całe zdarzenie, niż trzymające je przy uszach w celu wykonania  połączenia. Na stacjach metra a nawet w wagonach - zasięg jest.

Finał


Po ujęciu, Chang był głównie zainteresowany tym, czy dostanie "czapę" (obecnie trwają dyskusje i społeczne protesty odnośnie stosowania kary śmierci). Nie wyjaśniło się jeszcze kto go złapał, ładnie skrępował i usadził pod ścianą - przeważają głosy, że byli to obywatele a nie funkcjonariusze.

Jak na razie wiadomo, że czwarta ofiara, starsza kobieta - zmarła w szpitalu, wciąż trwają operacje ciężko rannych pacjentów

W tym momencie w mediach trwa ożywiona dyskusja wokół spraw związanych z tą tragedią.
Dostało się policji - że nie nagłośniła sprawy wcześniejszego (kilka tygodni temu) ataku nożownika na jednej ze stacji metra, że dotarcie na miejsce zajęło funkcjonariuszom aż 10 minut od zgłoszenia, podczas którzych sprawca mógł tak naprawdę zadźgać jeszcze kilka osób i opuścić miejsce zdarzenia, a ponadto za całokształt związany z dużym spadkiem sympatii do mundurowych z powodu "agresywnych zachowań" podczas tłumienia protestów Rewolucji Słonecznikowej (przy czym ci co się na to skarżą, chyba agresywnej policji nie widzieli) gdzie kilka osób oberwało pałą czy armatką wodą.
Dostało się merowi Tajpej i Nowego Tajpej za zaniedbanie kwestii bezpieczeństwa, oraz standardowo - rozważano zwyczajowe "gdzie była rodzina, sąsiedzi, przyjaciele, nauczyciele, dlaczego nikt nie zareagował wcześniej" . Przedstawiciel uczelni, na której stronie Chang upublicznił swoje wyznania gęsto tłumaczył się przed kamerami z tego, że nikt nie zwrócil uwagi na wypowiedź jednego ze studentów.

Dyskusje i burzliwe dywagacje będą się toczyć zapewne jeszcze długo, gdyż obecnie na Tajwanie trwa kampania wyborcza na poziomie lokalnym, niebawem odbędą się też wybory prezydenckie, więc każda sprawa, a zwłaszcza tak bulwersująca jest rozdmuchiwana do granic możliwości. Ogólnie robi się z tego taka sama szopka jak z komisją Macierewicza, i szaleństwem smoleńskim, odbywa się publiczne naprawianie błędów i wypaczeń, uświadamianie społeczeństwa i bógwico jeszcze.

Dziś (czwartek) wiadomościach obejrzałam na przykład:
- propagandowych policjantów spacerujących wte i wewte w wagonikach oraz na stacjach metra (ciekawe, kto pilnuje porządku i patroluje ulice...),
- instruktaż jak można się obronić gaśnicą, parasolem, koszem na śmieci,
- oraz filmik pokazowy jak używać interkomu w wagonach metra tudzież gdzie można znaleźć /jak stosować przyciski alarmowe
- ocierającego łzy przedstawiciela prywatnej uczelni Tunghai, wyjaśniającego kwestie przeoczenia "bezpośrednich" wskazówek i znaków wieszczących katastrofę
- wystąpienie jakiejś pani polityk z opozycji na temat "rządzący skiepścili sprawę i zaniedbali bezpieczeństwo pasażerów"
- wywiady z losowymi respondentami na temat wprowadzenia dodatkowych zabezpieczeń typu prześwietlanie bagaży i bramki wykrywające metal, wzorowane na pekińskich rozwiązaniach
- wywiady z "tłem"- czyli kolegami, znajomymi, fejsbukiem Chenga, pod zbiorczym hasłem "jak mogliśmy do tego dopuścić i przeoczyć bla bla"
- historię metra Tajpej, jak dotąd uważanego na bezpieczne
- opowieść z krypty- prognozę możliwych manifestacji naśladowcóww Kaohsiung i Tajpej (więcej miast na Tajwanie nie ma metra), i hot news o jakimś niezidentyfikowanym znajomym, z którym Cheng rozmawiał na komisariacie (WTF??? Możliwe, że coś nie do końca zrozumiałam, mam nadzieję - bo jak zatrzymany za zabójstwo i przebywający na komisariacie może prowadzić jakieś dialogi z kimś poza tym komisariatem?), który może próbować kontynuować jego "dzieło"

i tak dalej.

Osobną kwestią jest reakcja pasażerów.
Najpierw, gdy dostałam nieopisany filmik ze stacji, na którym widać snującego się jak błędna owca chłopaka z nożem, od którego odsuwają się inni ludzie - popastwiłam się nad Tajwańczykami, którzy nie zareagowali i dopuścili do masakry w wagoniku. Wiem już, po lekturze zaktualizowanych informacji, że mój wniosek był na wyrost, i filmik przedstawiał sytuację po wyjściu napastnika z miejsca zbrodni.
Jednakże nadal zastanawiające jest to, że jednemu, dosyć cherlawemu osobnikowi udało się dokonać takich szkód - i dlaczego nikt go nie obezwładnił już w momencie, gdy zaatakował pierwszą ofiarę, w metrze znajdowali się bowiem nie tylko zawieszeni w smartfonowym świecie młodzieńcy oraz emerytki...

Nie da się ukryć, że tajwańscy mężczyźni są zniewieścieli i pomimo obowiązkowej w tym kraju zasadniczej służby wojskowej, straszą "agresywnością zero" i równie zerowym poziomem umiejętności samoobrony, a kultura ich rejonu jest po buddyjsku pokojowa. Wiem, ze łatwo osądzać z dystansu, i nie wiem jak sama bym się zachowała w tej sytuacji - tak naprawdę nikt z moich znajomych, zszokowanych całym zajściem, nie był w stanie powiedzieć, że zachowałby się tak czy tak, wszyscy zgodnie powtarzali, że byliby w panice, stuporze i traumie, i najprawdopodobniej  bym zemdleli. Znamienne jest to, że osoby które przedsięwzięły jakieś działania (rzucanie koszem czy machanie parasolem) były w wieku mocno dojrzałym, bo cała reszta mdlała, kwiczała, nie zauważyła niczego - albo robiła dokumentację fotograficzno-filmową.

No cóż, coś mi się wydaje, że sprawa Chenga i jego noży będzie tajwańskim odpowiednikiem "smoleńszczyzny" i media tłuc ją będą przez najbliższy miesiąc, jak nie lepiej...

Linki do wiadomości w wersji angielskiej
http://www.buzzfeed.com/emmashay8/taipei-mrt-knife-attack-slightly-bloody-qj5w
http://www.taiwannews.com.tw/etn/news_content.php?id=2487259


5 komentarzy:

  1. Obejrzałam filmiki. Naprawdę straszne jest to, że ludzie filmowali komórkami coś takiego, a nie wpadli na pomysł, żeby wezwać pomoc. A może najpierw zadzwonili, a później zaczęli filmować? Samo zachowanie ludzi w wagonie czy na stacji też jest dla mnie dziwne: nikt nie ucieka, co najwyżej krzyczy "odejdź", odsuwa się. Napastnik wprawdzie porusza się wolno, ale co byłoby, gdyby zaczął biegać z tym nożem? Nie wiem, jak bym się zachowała w takiej sytuacji, ale na pewno starałabym się uciec, ukryć, wezwać pomoc. Tutaj ludzie przyglądali się, czekali może na rozwój wypadków. Może myśleli, że to gra? Od czasu do czasu słyszy się o tym, że ludzie nie odróżniają realnej rzeczywistości od wirtualnego świata...
    Trudno to "ogarnąć".
    Kinga

    OdpowiedzUsuń
  2. Uczono mnie, że nożem można kogoś skrzywdzić, ale można nim ukroić chleb. W każdej szerokości geograficznej znajdą się jednostki nieprzystosowane. Może gdyby w szkołach były obowiązkowe zajęcia z psychologii, młodzi ludzie lepiej radziliby sobie ze stresem, z relacjami innymi i z samym sobą?

    OdpowiedzUsuń
  3. Tajwańczyk postępowy (ostatnio wysypało takimi, przy okazji najnowszej mody na protesty wszelakie) zaraz by cię zgniótł tekstem, że oni są friendly i w ogóle. A ich kraju nie obowiązują powszechne problemy i prawidła, bo jest to miejsce wyjątkowe pod każdym względem.

    Dzieciaki w szkołach mają masę przedmiotów, miedzy innymi "social studies" które są czymś w rodzaju wiedzy o prawie i państwie ( w podstawówce) i jakąś namiastkę psychologii się im serwuje między rozbudowanym programem matematyki.

    Ciężko stwierdzić co popchnęło tego osobnika do akurat takiej manifestacji, absolutnie sprzecznej z tutejszą kulturą - opartą o buddyzm i zasady współpracy oraz wzajemnej troski i pomocy, gdzie przemoc istnieje - ale bardziej słowna i jej poziom na co dzień jest wręcz mało zauważalny (nie mówię tu o buractwie i chamstwie pastenym wynikającym z rolniczo-chłopskiego pochodzenia i nie nabytej jeszcze subtelności).
    Teraz trwa gorliwe i namiętne roztrząsanie - kto zawinił, dilerzy, maklerzy, cykliści, policja, politycy, nauczyciele, rodzina, telewizja ... (tu wstaw cokolwiek), ba nawet rewolucję słoneczników wymieniano jako czynnik sprawczy.
    Kiedyś czy to w Polsce czy na Tajwanie pewne sprawy załatwiało się inaczej, stres (który nie jest jakimś współczesnym wynalazkiem i pociotkiem internetu) kanalizowało się bez konieczności żgania nożem przechodniów. Jak to krótko podsumowałam w rozmowie z kolegą - chcieli Ameryki, to mają.

    Nie zgodzę się z tezą, że wiedza z zakresu psychologii wpojona w liceum w czymkolwiek pomoże - tak naprawdę to z uwagi na rosnącą świadomość "psychologii" i kampanie społeczne mamy masę nieradzących sobie ze sobą ludzi, z gotowymi usprawidliwieniami dla własnego lenistwa. Moi (i twoi zapewne też) dziadkowie bez kursów z psychologii jakoś poradzili sobie z traumą wojny, rodzice z traumą i stresem życia w kraju gdzie nie było ponoć niczego, bo nie znali pojęcia "stanów depresyjnych" "zespołu takiego-szmakiego-owakiego", który by zwolnił ich z konieczności stawiania czoła codzienności. Ale to moja opinia, Tajwańczycy pewnie wymyślą coś swojego odkrywczego i wyjątkowego, bo mówiąc brzydko bełtają twarde g..o na malowniczą srakę. I dziś od rana trwa roztrząsanie problemu i szukanie kozła ofiarnego (najlepiej z dala od siebie), a nadto wykorzystywanie sytuacji w ramach kampanii wyborczej na szczeblu lokalnym i centralnym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie to jest bolączka ówczesnego świata. Niewiele osób wierzy, że można coś zmienić i że te zmiany należy zacząć od siebie. Najłatwiej przecież wyładować swą złość na innych.

      Usuń
  4. Gosia, dziś w wiadomościach podali, że chłopak wyznał,że czuł się sfrustrowany, bo miał 21 lat i nigdy jeszcze nie miał dziewczyny.

    Pomijam jakość i wagę tego niusa będącego dziś "wiadomością poranka" - ale tak się zastanawiam, czy w związku z tym że ktoś się czuje sfrustrowany brakiem sukcesów podrywowych - to państwo ma mu zasponsorowac w związku z tym kurs uwodzenia, wizytę w przybytku rozkoszy czy może młotek, żeby się zdrowo walnął w ciemię?

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...