środa, 14 maja 2014

Czego nie chcesz wiedzieć o swoim szefie - ciemna strona social mediów na Tajwanie (ale pewnie nie tylko)

Ci którzy mnie znają, wiedzą że jestem "cokolwiek" aspołeczna, i długo wzbraniałam się przed mainstreamowym FB, którego założyłam głównie z uwagi na moje tajwańskie konszachty i knucia tajwańsko stpendialne.

Tak, aby się ubiegać o stypendium/pracę/naukę na Tajwanie - wypada a nawet trzeba mieć FB bo gro spraw pobocznych jest załatwianych właśnie na FB. 
Ogłoszenia parafialne, zadania domowe, plotki i rozgrywki towarzyskie, informacje - tylko na darmowym portalu "komunikacyjnym", nikt do ciebie nie będzie maila klepał, dzwonił czy smsował. Ja i tak jestem do tyłu i nie używam Line, Instagrama, Pinteresta, i pierdyliona innych "topowych" i "socjalnych" aplikacji, do których Tajwańczycy są przyklejeni. Ale nie przeszkodziło mi to w doświadczeniu fejsbukowych oświadczyn.

Dopiero ucichła afera z Yoyo i jej zdjęciami na FB(opiszę w osobnym poście, bo mam na tapecie Yoyo-stajl), które ze zwyczajnego "cute -keai Azjatka studentka z misiami i kucykami" ewoluowały w stronę "napalona Azjatka pod prysznicem", które to słit focie w pianie i desusach Yoyo bez większego zastanowienia wrzuciła na fejsa, i to tak, że każdy mógł je zobaczyć. Każdy, w tym jej własny chłopak, który o pozowaniu Yoyo w ogóle i w szczególe pod prysznicem dowiedział się właśnie z jej odblokowanej galerii, bo mu kolega z wojska  (który też je zobaczył, podobnie jak połowa jednostki, która popędziła pod prysznic  sprawdzić czy aby tam jakiejś napalonej Azjatki nie ma czasem) doniósł uprzejmie. 
Cóż, jak już wielokrotnie informowałam, Tajwańczycy pomimo rewelacyjnych wyników w testach z mtematyki - są gremialnie tępi jak zardzewiałe kosy i myśleniem strategicznym nie grzeszą, bo boli.
Ale miało być o szefie.

Młodociany dostał pracę - jest teraz tłumaczem w niewielkiej rodzinnej firmie produkującej Goretex, membrany i inne nieprzemakalne materiały oraz ubiory z tychże. Dostał tą pracę niesamowitym zbiegiem okoliczności - ot, koleżanka Młodocianego z hiszpańskiego, studentka drugiego roku - wybrała się na praktyki do Urugwaju, a podczas przesiadki poznała również przesiadającego się starszego pana wracającego na Tajwan skądśtam. Pan nie mówił w ząb po angielsku czy hiszpańsku, więc koleżanka uratowała jego żółty, zagubiony i skołowany wielkim lotniskiem nieopisanym po chińsku, zadek. Wymienili się rzecz jasna namiarami i polecieli każde w swoją stronę. Jakiś czas później ów miły pan odezwał się do koleżanki, że potrzebuje tłumacza z językiem angielskim. A że odezwał się przed jakąś klasówką zwaną tu Quizem - kiedy to koleżanka pilnie ryła w bibliotece, a obok równie karnie zakuwał Młodociany - to Młodociany został zarekomendowany i przyjęty w poczet pracowników
Szef okazał się być miłym panem, widzącym przyszłość w młodej krwi w swojej firmie, ogólnie hao hao itp. Młodociany na pracę i płacę nie narzekał.
Aż do niedzieli.

W niedzielę udaliśmy się na kawę nad Jezioro Lotosowe, do mojej ulubionej aborygeńskiej kawiarni, i tam, nad filiżanką mrożonego latte Młodociany popełnił wyznanie.
- Słuchaj, mam problem z szefem. Nie wiem co zrobić, więc może mi doradzisz.
Zamieniłam się w Wielkie Gumowe Kłapciaste Ucho poznaczone odpowiednią ilością znaków zapytania.
- Bo wiesz, przypadkiem odkryłem, że mój szef ogląda pornole.
Wielkie Kłapciate Ucho się aż zaróżowiło z emocji i nadmiaru ciekawych sugestii obrazkowych w jaki to sposób Młodociany tak druzgocącego system odkrycia dokonał. Młodociany kontynuował:
- W samym oglądaniu pornoli nie ma nic złego, bo ja ogłądam, mój brat chcący zostać mnichem buddyjskim ogląda, ogląda kolega Ben zaangazowany chrześcijanin, i mój tatulo też ogląda. Ale wiesz, mój szef jest trochę niekumaty technicznie, i wrzuca linki na FB...
-??? 
- No wiesz, na niektórych stronach, żeby obejrzeć, to musisz się podzielić takim linkiem i udostępnić go innym na Twitterze, FB itp. I mój szef  na to "Share" klika bo chyba nie kuma co to jest za przycisk, a że jestem w jego znajomych to podobnie jak milion pińcet dwa dziewięcset osób z listy znajomych otrzymuję takowe info. O, popatrz sama.

- Aha. Zonk i zbite pośladki.
- Wiesz, dziś jest Dzień Matki i mój szef zamiast zajmowac się rodzina, to też sobie zapuścił w tej chwili jakiś ciekawy filmik przyrodniczy, bo własnie dostałem powiadomienie na FB. To jest straszliwie disgusting. I wprawia mnie w zakłopotanie. Bo mój szef to dobry człowiek i chciałbym mu zwrócić uwagę, ale nie mam smiałości powiedzieć mu w twarz "Wiem, że pan ogląda pornole, bo cały pana fejsbukowy świat jest poinformowany o tym na bieżąco, pana brat i córka, zastępca i główna księgowa, babcia ze strony pradziadka i kontrahenci, kuzyni pociotki i koledzy z piaskownicy też".
- Fakt, nieciekawie. Ale ja też bym nie miała odwagi i byłoby mi niepomiernie głupio, a ponadto obawiałabym się niekorzystnej reakcji skutkującej zwolnieniem mnie, osoby posiadającej niewygodną dla szefa wiedzę.
- Właśnie. Ale z drugiej strony to naprawdę w porządku boss. I co tu zrobić? Jak mu zwrócić uwagę?
- Hmmm... ciężka sprawa! Już wiem! Załóż sobie lewe konto mailowe i na FB, i weź mu wyślij anonimową wiadomość "Szanowny Panie! Jestem pana znajomym, ale brak mi śmiałości powiedzieć panu wprost..." po czym opisz sytuację i podaj sposoby na ukrycie swojej aktywności w portalach dla dorosłych. Po czym spamuj go tą wiadomością dopóki nie zatrybi i nie wprowadzi w czyn.Co ty na to?
- Eee, za leniwy jestem. Zresztą, po namyśle - parę osób polubiło jego linki, więc chyba nie jest tak źle!

Czy wam zdarzyło się kiedykolwiek napotkać taką sytuację? A może sami opublikowaliście nieświadomie linka do kłopotliwej, niewygodnej i gorszącej zawartości?


4 komentarze:

  1. Jestem równie niekumata technicznie jak szef Młodocianego ;) ale jak nie wiem, co wcisnąć, wciskam krzyżyk i zamykam stronkę :D Nie oglądam też "dziwnych" stron, nie otwieram linków. FB założyłam w celu komunikowania się ze znajomymi, którzy mieszkają teraz na drugim końcu świata :)
    A zakładanie FB u nas też już bywa obowiązkowe, np. w sąsiedniej parafii ksiądz nakazał młodzieży gimnazjalnej założenie kont, bo w ten sposób będzie się z nimi kontaktował w sprawie bierzmowania (przygotowania trwają 3 lata... ). No i w związku z tym, że nie wszyscy pierwszoklasiści mają skończone 13 lat, co jest warunkiem założenia konta, dzieciaki zostały zmuszone do kłamstwa przy rejestracji...
    Pozdrawiam
    Kinga

    OdpowiedzUsuń
  2. Ooo, to FB to już nie samo zło i moralny dół kloaczny tego świata? Bo ja pamiętam jeszcze czasy rosnącej lawinowo popoularności NK i reakcję księdza w mojej parafii, że to siedlisko rui i rozpusty (częściowo miał rację) i żaden porządny człowiek nie powinien tam epatować sobą.

    Ja też jestem internetowo uposledzona... Ale musiałam odrobinę nadgonić braki gdy zdecydowałam się prowadzić bloga. Za to nie wiem, jak bym się zachowała, gdybym odkryła że np ktoś z moich wujków, dziadków,tata lub szef na FB publikuje linki do -pornoli, stron z sex-kamerkami, stron z sexrandkami itp. Wiem, że gdyby mi taką uwagę zwrócono, spaliłabym kncertowego buraka, zaszyła się w najgłębszej dziurze i nie wychodziła stamtąd dłuższą chwilę... Przy czym miałam już raz takową sytuację - mój komputer podczas pobierania gierek został zainfekowany wirusem - i samoczynnie hulał po różnego rodzaju stronkach XXX kiedy ja spokojnie i nieświadomie sprawdzałam pocztę. Wyszło przypadkiem, bo zastanawiało mnie czemu w sumie nowy sprzęt działa gorzej niż mój poprzedni stareńki laptop - choć internet mam z tych szybszych. Kolega sprawdził, pokazał, obsmiał się setnie i pomógł naprawić - potem tylko od czasu do czasu produkował szyderę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wielu księży komunikuje się przez FB z dzieciakami, więc to już pewnie nie jest samo zło. Teraz największym złem jest Hello Kitty :)))
    Kinga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do czasu wypuszczenia wersji pierwszokomunijnej :D bo potem stanie standardowym elementem wyposażenia, oprócz okapnika i modlitwenika

      Usuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...