O moje święta pytano różnie - od ogólnego, jak się je tutaj obchodzi, po szczegółowe detale odnośnie wigilii, choinek, kolęd.
Śpieszę wobec tego poinformować, że Tajwańczycy nie wyobrażają sobie 24 grudnia bez bigosu, karpia, barszczu czerwonego, do tego śpiewają "Lulajże Jezuniu", a potem zapalają śniegowe lampiony i sankami jadą na pasterkę...
Yyyyy.... odrobinę poniosła mnie fantazja :D, wybaczcie. To z tęsknoty za barszczykiem i kapustką z grochem...
Bigos kilka tajwańskich rodzin wcina - zwłaszcza tych, w które wżenione są Polki lub Polacy, ceniący tradycje i mający zaparcie prowadzenia akcji poszukiwawczej w Carrrefour, gdzie obiektem pożądania będą: kiszona kapucha w puszkach, proszek z ziela angielskiego, kminek i inne drobiażdżki. Ale cała reszta, bez której Polacy nie wyobrażają sobie Wigilii,to abstrakcja.
Zaczynając od Wigilii zresztą. Wigilię świętuje się nad Wisłą, reszta świata celebruje 25 grudnia, czyli Boże Narodzenie, alias Boxing Day - i wówczas znajduje prezenty rzucone nocą przez urobionego po pachy spoconego dziadka od CocaColi.
Moja szkoła z okazji Bożego Narodzenia miała cały jeden dzień wolnego, ale we wtorek urządzili sobie celebrację i tak zwane "activity" czyli huodong i już od siódmej z minutami odchodziły na Wendzarni piski i muzyczki, niekoniecznie kołysankowe. Z typowo świątecznych atrakcji - były skarpety, obligatoryjnie wypychane zawartością o wartości około 25PLNów - głównie jakimś badziewiem typu czekoladki,pierdółki ze "sklepu z niczym", maskoteczki - w ramach "wymiany prezentów.
Na mnie czekała kartka 3D z zimowym miasteczkiem (na wypadek tęsknoty za zaśnieżoną ojczyzną), zestaw kubeczków z MM'sami (tak, jestem kubkoholiczką. Jak wchodzę do sklepu ogólnotowarowego, i przypadkiem mijam dział kubkowy, to muszę pomacać a czasem i kupić, pomimo jak najbardziej logicznej argumentacji,że nie potrzebuję).
Oraz z gatunku "ciul wi co ciul wi po co" taki piórniczek z piłeczkami, udający strączek roześmianych groszków, może niezbyt praktyczny ale niepomiernie "cute, kawaii, keai"
Oraz z gatunku "ciul wi co ciul wi po co" taki piórniczek z piłeczkami, udający strączek roześmianych groszków, może niezbyt praktyczny ale niepomiernie "cute, kawaii, keai"
Tyle o mnie.
Na Tajwanie "Christmas" jest przede wszytskim świętem konsumpcyjnym. Tajwańczycy raczej mało kumają z filozoficzno-religijnej strony całego przedsięwzięcia, ale handlowcy, firmy i koncerny wtłoczyli im do wypranych mózgów - że w tym dniu trzeba się obdarowywać. I żreć. I zaliczyć jakieś "party". Dzień wolny nie przysługuje. Kiedyś był, nawet zagwarantowany ustawą - ale się jakieś ugrupowania polityczne zaczęły burzyć, że czemu marginalna mniejszość religijna ma narzucać swoje ferie reszcie społeczeństwa, zatem wolne diabli wzięli, ku chwale narodu tajwańskiego i jego pracoholizmu
Marginalna mniejszość chrześcijańska do kupy liczy sobie jakieś 7-10%, w zależności od sondażu. Z czego znamienitą większość stanowią prostestanci, bowiem sporo Tajwańczyków wyjechawszy do USA (lub planując to zrobić) przyjęło taką wiarę, w końcu Tajwańczycy kochają Amerykę bardziej niż minister Sikorski. Katolików jest znacznie mniej, i są to albo ekspaci (głównie Filipińczycy plus trochę tzw reszty świata), albo Aborygeni - nawróceni dosyć skutecznie z animizmu przez hiszpańskich misjonarzy. Co ciekawe, chrześcijanie na Tajwanie dosyć dobrze dogadują się i ze sobą, i z buddystami (ostatnio razem protestowali przeciwko aborcji i małżeństwom homoseksualnym), aczkolwiek mają opinię dziwolągów. Nie jestem zaskoczona, jak posłuchałam o czym bredzą neofitki jakichśtam dziwnych kościołów mormońsko-jehowicko-baptystycznych, sama zwątpiłam - pomimo, że pochodzę z dosyć przesiąkniętego religią kraju.
Oczywiście, ze względów propagandowych i kulturowych, obrzędy i tło biblijne należało nieco zmodyfikować i nagiąć do wizerunku bliższego autochtonom. O, proszę.
Madonny z Dzieciątkami oraz "Anioł pasterzom mówił..."
Nota bene, Polacy zrobili to samo - i z Żydówki Maryjski uzyskali mimozę o oczach jak bławatki, a Jezuskowi oprócz złotych kędziorów (typowych w Palestynie) i zielonych/błękitnych względnie piwnych tęczówek (równie często spotykanych w tamtej stronie świata) dorobili zgrabny nosek, w żadnym wypadku nie semicki.
Jak wygląda msza wigilijna? W Wendzarni takowa "prawie jak pasterka"jest organizowana. Nawet się wybrałam. Niestety, z uwagi na ówczesną słabość w chińszczyźnie rozumiałam głównie wyświetlane na telebimie komendy "wstać"i "siadać", oraz "amen". Poza sferą językową, nie widziałam specjalnych różnic w obrządku, poza tym, że więcej jest śpiewania. Kolędy- chyba mieszane, trochę lokalnych zaśpiewów, trochę "międzynarodowych hitów" typu "Cicha Noc", która podoba się niezależnie od kraju i kultury.
Jak wygląda msza wigilijna? W Wendzarni takowa "prawie jak pasterka"jest organizowana. Nawet się wybrałam. Niestety, z uwagi na ówczesną słabość w chińszczyźnie rozumiałam głównie wyświetlane na telebimie komendy "wstać"i "siadać", oraz "amen". Poza sferą językową, nie widziałam specjalnych różnic w obrządku, poza tym, że więcej jest śpiewania. Kolędy- chyba mieszane, trochę lokalnych zaśpiewów, trochę "międzynarodowych hitów" typu "Cicha Noc", która podoba się niezależnie od kraju i kultury.
Rozpoczynając podróż do Palau, w pociągu HSR w gazetce pokładowej (a potem także w samolocie) natknęłam się na artykuł o tajwańskich obchodach dnia Niepokalanego Poczęcia, 8 grudnia w wiosce Wanjin koło Wanluan. W tamtejszych okolicach działali hiszpańscy misjonarze, wywodzący się z tradycji bogatej w rozmaite procesje, co bardzo spodobało się nawracanym taoistom - którzy również w ramach obchodów świąt wynoszą swoich buddów na obchód dzielnicy. Efekt finalny wygląda tak:
Dla mojej mamy była to egzotyka absolutna, natomiast kolega wyraził odmienną opinię - gdyby nie te skosne oczy to bym myślał, że to Kalwaria... A jak wam się podoba Jezus i Maryja na modłę chrześcijańsko-aborygeńską (taką samą czapkę z piórami posiada też ksiądz, i nawet od większego dzwonu odprawia w niej liturgię raz na czas...)
Święta Rodzina według plemienia Paiwan
Pewnie ciekawi Was Św. Mikołaj w wersji skośnookiej? Słusznie...
Pomocnicy św. Mikołaja i Iphone4S w promocji (premiera marki -przed świętami)
Chińskie mikołaje z chińskimi instrumentami, kapeluszem oraz kubrakiem i nosidłem
Pomimo, że powszechnie znany i rozpoznawalny, na Tajwanie może odpocząć - tak naprawdę tradycja dawania sobie przezentów bożonarodzeniowych się tutaj rodzi. Z zapytanych przeze mnie dzieciaków w wieku podstawówkowym ponad połowa, pomimo trąbienia w mediach i galeriach w ogóle nie wiedziała, że dziś wypada takie święto. Część wiedziała - głównie te bogatsze dzieciaki, które chodzą na angielski do szkółek z zajęciami prowadzonymi przez obcokrajowców, i ta część potrafiła nawet zanucić kawałek "Silent Night". Natomiast prezenty z okazji świąt dostało tylko kilkoro, w tym dwójka -urodzinowe, i były to niezbyt drogie gadżeciki typu piórnik czy portret (portret dostała dziewczynka, której dziadkowie mieszkali w Stanach).
Za to dekoracje świąteczne są powszechne i popularne, głównie dlatego, że Tajwańczycy jak dzieci - kochają wszystko co miga, świeci, mruga, dzwoni, gra melodyjki...
Świąteczne "activity" Wendzarni - czyli zróbmy gwiazdkę do nieba z ludzi z latarkami. Po wszytskim - fajerwerki, czyli typowo chiński akcent. Choineczka sztuczna, ale za to wielka.
Sztuczny ogień z żarówki, wiatraka i chustki higienicznej
świąteczna dekoracja choinkowa w Taipei
Zatem jak to z tą gwiazdką, wigilią i świętami? Podobne czy nie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz