czwartek, 9 maja 2013

Dlaczego koty nie lubią myszy? – o chińskim kalendarzu słów kilka

Chińska cywilizacja rozwijała się w trybie ciągłym ( z drobnymi przerwami na drobiazgi w rodzaju kosmetycznych zmian dynastii, rewolucji  buntów i bycia podbijanymi) przez ładnych kilka tysięcy lat. Może Egipcjanie i Aztekowie są starszymi ludami – ale to skośnookie ludziki z Państwa Środka przetrwali w miarę nienaruszenie wojny, pokoje i inne epokowe wydarzenia. A Egipcjanie starożytni w piramidach się przewracają, patrząc na upadek swoich zarabizowanych potomków…
Mieli więc Chińczycy czas na wynalezienie bardzo skomplikowanego systemu fonicznego (solidnie przeze mnie wyklinanego na zajęciach z wymowy), wcale nie łatwiejszego systemu zapisu oraz przyprawiającego o depresję i załamkę  zbioru zasad savoir-vivre, kilku systemów filozoficznych, spójnego holistycznego podejścia do medycyny, która leczy – dietą, masażem wybranych punktów i kłuciem innych strategicznych miejsc. Oraz oczywiście na skomplikowanie sobie życia na maksa.
Jakiego kalendarza używają Chińczycy? Ano, używają dwóch, a na Tajwanie nawet trzech. Jak szaleć to szaleć.
Obowiązuje kalendarz zachodni – tylko z inną niż w Polsce i Europie kolejnością zapisu – rok/miesiąc/dzień – i tak wszędzie, u lekarza, na dokumentach wszelakich i w ogłoszeniach parafialnych też… Jest super? Da się ogarnąć. I tylko na początku dziwisz się, że w październiku trąbią o zapisach na egzamin odbywających się do 11/3… Ale szybko przyswajasz, 11/20 odbywa się ten egzamin, czyli chodzi o listopad… Okejla! Czasem mylą mi się daty w rodzaju 4/5 i 6/4, ale – da się to jakoś oswoić i żyć z datownikiem na odwyrtkę.
Ale, żeby nie było za bardzo z górki…
Tajwańczycy częściej niż normalnej (tzn takiej, do której my jesteśmy przyzwyczajeni) numeracji lat, czyli 2013 stosują tzw. rok republiki (obecnie mamy 102 rok republiki). I dlatego, gdy patrzyłam w dokumenty Młodocianemu pierwszy raz, ujrzałam tam stojące jak wół w polu „data urodzenia” -81/2/26. Zdziwiłam się setnie, czemu taki stary byk studiuje dziennie zamiast pracować, a po chwili zrozumiałam bezmiar swej durnoty… „Stary byk” liczył sobie lat 20,  obecnie 21, a wedle chińskiego kalendarza 22 – bo tradycyjnie wiek liczy się nie od momentu urodzin a od szacowanego dnia poczęcia). Małą niedogodnością dla mnie jest system zapisu dat ważności – no bo jedz tu spokojnie jogurcik (za ciężką kasę kupiony), gdy na wieczku wołami wybita data przydatności do spożycia woła – „Eat before 02/06/25″ …
Rok Smoka/Węża/Psa/ Szczura itp – jest stosowany jak najbardziej, miasta są dekorowane stosownie do nadciągającego patrona, w domach wywiesza się kaligrafie i naklejki z rysunkami odpowiednich zwierzątek, mające pilnować dobytku i mieszkańców. Przykłady takowych zeszłorocznych, smoczych dekoracji na zdjęciach.
Jednakże 12letni cykl zwierzęcy i 60 letni cykl zwierzęco – żywiołowy (5 żywiołów feng shui, czyli woda, ogień, drewno, ziemia i metal również mają wpływ na losy jednostki) jest obecnie stosowany bardziej do celów astrologicznych i wróżbiarskich niż kronikarskich. Oczywiście – że pada (i to często) pytanie „z jakiego roku jesteś/jakim jesteś zwierzęciem” – będące zawoalowaną inwigilacją w celu ustalenia wieku interlokutora. Nasz – zachodni horoskop jest znany tutaj, ale nie tak popularny. W ocenie doboru par też stosuje się raczej zharmonizowanie roczne niż miesięczne, w głębokim poważaniu mając czy to Lew, Wodnik, czy Panna, ważniejsze – że spod znaku Owcy, Krowy, Świni. 
Miesiące są absolutnie nieromantycznie ponumerowane – i tyle. Japończycy mieli kiedyś dawno, w odległej przeszłości bardziej poetyckie nazwy, które zachowały się w tradycji literackiej:
Tradycyjne nazwy miesięcy (wymowa i dosłowne znaczenie) – za źródłem wiedzy wszelakiej czyli wikipedią, ale sprawdziłam u znajomego Japończyka i wiki prawdę rzecze:
  • styczeń – 睦月 (mutsuki, miesiąc uczucia)
  • luty – 如月 lub 衣更着 (kisaragi lub kinusaragi, zmiana ubrań)
  • marzec – 弥生 (yayoi, nowe życie; początek wiosny)
  • kwiecień – 卯月 (uzuki, miesiąc zająca)
  • maj – 皐月 lub 早月 lub 五月(satsuki, szybki miesiąc)
  • czerwiec – 水無月 (minatsuki lub minazuki, miesiąc wody — znak 無 to ateji)
  • lipiec – 文月 (fumizuki, miesiąc książki)
  • sierpień – 葉月 (hazuki, miesiąc liści)
  • wrzesień – 長月 (nagatsuki, długi miesiąc)
  • październik – 神無月 (kan’nazuki lub kaminazuki, miesiąc bez bogów), 神有月 lub 神在月; (kamiarizuki, miesiąc z bogami – tylko w prefekturze Shimane, ponieważ w tym właśnie miesiącu wszyscy bogowie mieli się spotykać w Izumo Taisha w prefekturze Shimane)
  • listopad – 霜月 (shimotsuki, miesiąc szronu)
  • grudzień – 師走 (shiwasu, bieg mnicha; w tym miesiącu mnisi są bardzo zajęci odprawianiem modłów związanych z końcem roku i błogosławieństwami)
Chińczycy o czymś takim nie słyszeli. Znajoma Tajwanka, świetnie mówiąca po polsku – po wysłuchaniu wykładu o etymologii polskich miesięcy i dni tygodnia zrobiła oczy jak pięciozłotówki i rzekła tylko – ale fajnie. Bo u nich tak łopatologicznie, pierwszy miesiąc dziesiąty dzień, dwunasty miesiąc trzydziesty dzień. Pfffy.
Ale – żeby nie było tak prościutko – to na kalendarz gregoriański nakłada się tradycyjny kalendarz księżycowy, obecnie stosowany głównie dla świąt i wydarzeń religijnych – przewidujący stałe daty związane z fazami księżyca, za to wypadające jak się im zachce w kalendarzu. W Polsce w ten sposób mamy organizowaną tylko Wielkanoc (pierwsza niedziela po pełni po równonocy wiosennej) i Boże Ciało – 40 dni później. Tutaj cyrk zaczyna się już od Nowego Roku, co rok wypadającego w innym dniu, w styczniu lub lutym. Potem – święto latarni, dzień zamiatania grobów, miesiąc duchów - wszystko wedle kalendarza religijnego. Aby się w tym połapać – w plannerach (taki kieszonkowy kapowniczek to tu obowiązkowy gadżet, pozwalający super zajętym Azjatom ogarniać rzeczywistość i czaso-przestrzeń) w jednym rogu jest data księżycowa  a w drugim słoneczna. Bo o tym, że co pełnię i 14 dni później odbywa się naparzanie fajerwerkami oraz papierowych pieniędzy dla bogów – chyba już wspominałam? A jak nie, to wspominam – w południe wystawia się przed dom stoliczek, na stoliczku – nakryj się, ofiary dla bogów przynoszące szczęście i pieniądze, czyli – jedzenie, owoce, zupki instant, a w pobliskim Macu to nawet burgery i szejki oraz kolę, do tego kadzidło plus coś w rodzaju koksownika (wielkości od wiaderka po całkiem spory bojler 3 m wysoki) z raźno buzującym płomieniem, do którego dbający o rozwój fortuny tajwańscy przedsiębiorcy wrzucają żółte banknoty ze złotym brzeżkiem.
Jak sobie poradzić z kalendarzem księżycowym? Zignorować, albo nie przejmować się nim za bardzo, w końcu dotyczy on życia religijnego, w którym nie mamy obowiązku uczestniczyć. Oczywiście, aby nie wyjść na totalnego głąba – wypada mieć świadomość istnienia takiego dualizmu, ale zazwyczaj nadchodzące religijne święta są tak wałkowane i anonsowane wszędzie dookoła, że ślepy zauważy, więc wysilać się nie trzeba.
A na koniec – historyjka z mojej pierwszej samodzielnie przeczytanej i przetłumaczonej z chińskiego na polski książeczki dla dzieci – czyli „Dlaczego chiński zodiak wygląda tak a nie inaczej, oraz – dlaczego koty nie lubią myszy?”.
Dawno, dawno temu, przed wiekami – na świecie panował Chaos, także chronologiczny. Ludzie odróżniali dzień od nocy, lato od zimy – ale jak je uporządkować, jak zapamiętać, oprócz tego, że to dawno temu? Wielki Cesarz Niebios Shi Huangdi postanowił pomóc swoim podopiecznym – i ogłosił konkurs na obsadzenie planowanego cyklu zodiaku przez zwierzęta. Wici rozeszły się po całym Państwie Środka, trafiając pod każdą strzechę i każdy krzaczek oraz kamyk.
Także dwójka dobrych przyjaciół, Kot i Mysz postanowili wspólnie wziąć udział w wielkim wyścigu przed bosko – cesarskie oblicze. Znani byli bowiem z tego, że gdzie on, tam i ona, nierozłączni… Dzielili się każdym okruszkiem, wzajemnie chronili i wspierali, wspólnie rozwiązywali każdy problem – bo razem lepiej i łatwiej i raźniej. Śpioch – Kot zawsze mógł liczyć na pobudkę przez czujną przyjaciółkę, ona z kolei na jego zwinność, spryt i ostre pazury.
Lecz w noc poprzedzającą start, Mysz opanowały wątpliwości… Zwierząt tak wiele, czy ona, taka mała, szara – ma szansę dopchać się do cesarskich stóp i zostać zauważona w tym tłumie, nawet z Kotem w duecie? Zresztą, Kot to konkurencja do nieśmiertelności w zodiakalnym gronie…  Po tak owocnych rozważaniach, o brzasku – gdy rozpoczął się wyścig, Mysz- cichutko jak spod miotły- wymknęła się z bezpiecznych objęć Kota, nie budząc nikogo i popędziła ile sił w krótkich łapkach. Gdy  srodze zmęczona przycupnęła na miedzy i zastanawiała się co dalej począć i jak uniknąć gniewu Kota, który zapewne już obudził sięi ruszył w pościg, tuż obok przystanęła Krowa, rozglądając się po okolicy i szukając drogi. Mysz szybko przekonała prostoduszną i naiwną Krowę do współpracy, reklamując się znajomością lokalnej topografii oraz bystrym oczkiem, przydatnym w wykrywaniu niebezpieczeństw, na przykład drapieżników. Faktycznie, gdy tylko mały gryzoń przejął dowodzenie, Krowa mogła całą energię włożyć w przebieranie racicami – i dystans do tronu Huang Di zmniejszył się wyraźnie. Nie przeszkodziła im nawet szeroko rozlana, porywista rzeka, Krowy bowiem potrafią brodzić i pływać. A Mysz? Mysz schowała się wewnątrz krowiego ucha i zachęcała towarzyszkę do walki z wartkim nurtem.
Gdy słaniająca się ze zmęczenia Krowa stanęła przed Cesarzem, a ten podnosił rękę aby ją uhonorować – Mysz szybko zeskoczyła z rogatego łba i oświadczyła – ze przecież to ona wygrała, bo krowia glowa i jej łapki wcześniej przekroczyły linię mety niż racice Krowy… Huangdi chcąc nie chcąc, musiał przyznać jej rację – i dlatego chiński cykl zodiakalny otwiera Mysz, potem znajduje się Krowa (albo- Bawół). Jako trzeci dopadł do stóp cesarskiego tronu zdyszany Tygrys, który cały czas biegł za Krowio- Mysim tandemem, licząc nie tylko na wygraną – ale i przekąskę, co znacznie podniosło rączość kandydatki do schrupania. Tygrys -jako kot, z wodą radził sobie słabiej niż przyzwyczajona do brodzenia Krowa, stąd jego spóźnienie.
Potem zameldował się Królik – rzekę przeskoczył po kamieniach, a potem znalazł opuszczoną łódkę i tak dotarł na drugi brzeg. Po nim objawił się Smok. Zdziwiło to Cesarza – dlaczego Smok, który potrafi przecież i latać, i i pływać, nie wygrał? Smok wyjaśnił, że najpierw musiał zadbać pobliskie miasto i jego zagrożonych powodzią mieszkańców (bo chińskie smoki to stworzenia przyjacielskie i opiekuńcze), a potem zobaczył dryfującego w przeciekającej łódce Królika, którego dopchał do brzegu, żeby się biedak nie utopił, dlatego wyścig zakończył jako piąty.
Gdy Cesarz skończył chwalić smoka, zza zakrętu wypadł cwałujący na złamanie karku Koń z rozwianą grzywą. Tuż przed metą od jego nóg oderwał się Wąż, do tej pory mocno owinięty wokół prawej pęciny. Nagłe pojawienie się niebezpiecznego gada i jego przeraźliwe syczenie spłoszyło Konia, który cofnął się i zastygł przerażony. Sprytny Wąż wykorzystał to, i momentalnie wśliznął się na szóste miejsce, siódme pozostawiając obrażonemu wierzchowcowi. Wkrótce pojawiły się kolejne zwierzęta – Małpa, Owca i Kogut, które we trójkę zgodnie skorzystały z porzuconej przez Królika łódki i bez sprzeciwów zajęły wskazane przez Cesarza pozycje. Kolejny objawił się Pies, przepraszając za spóźnienie, ale woda była taka czysta, a on taki zakurzony po biegu polną drogą, że musiał się wykąpać dokładnie, aby nie przeżyć hańby objawienia się najważniejszemu dostojnikowi świata  w nieświeżym i wybrudzonym futrze.
Potem nie pojawił się już nikt, choć Huang Di i zwierzęta czekały cierpliwie aż do zachodu słońca. Gdy Żółty Cesarz miał zamiar zamiar odpuścić obsadzenie dwunastego stanowiska i zadowolić się jedenastoznakowym zodiakiem, najpierw usłyszał wściekłe prychanie Kota, a potem przeraźliwy kwik małej, tłustej świnki  która przebierając krótkimi nóżkami pędziła co sił w stronę mety. Jak się okazało, przez rzekę przeprawiła się trzymając końskiego ogona, i byłaby wcześniej – ale po co się spieszyć, gdy przy brzegu znalazło się tyle pysznego jedzenia, wyrzuconego przez wezbraną rzekę? Świnka zatem pojadła, popiła, pospała – i obudziło ją dopiero marudzenie kota, który nie mógł się przemóc do wskoczenia w mokrą wodę…
Zatem zarządził Żółty Cesarz – każdy cykl rozpoczynać będzie pazerna Mysz, a kończyć leniwa sybarytka Świnia. A Kot? Kot nie wybaczył swojej byłej przyjaciółce zdrady i tego, ze przez nią nie miał szans dostać się do zodiakalnego kręgu. Dlatego – gdy tylko zamajaczy się gdzieś w kącie szare futerko, od razu rozpoczyna polowanie…
Gdyby komuś spodobały się te okrągłe mangowe rysuneczki – informuję: można je zakupić w postaci kapsli?broszek?przypinek? w internetowym sklepie YATTA.PL. Mają też zodiak europejski, i ceny niewygórowane również mają. Kasy od nich za reklamę nie biorę – ale mnie urzekły, takie kawaii słodziaszne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...