czwartek, 10 stycznia 2013

O Chińskim Tajpej słów kilka

Albo o tym jak to wielkie potężne, walczące o demokrację Stany wyje..ły na cacy małego sojusznika. I o tym, dlaczego spora większość chińskich bohaterów narodowych to Chińczycy. I dlaczego w Londynie na Igrzyskach była afera z flagą…
Prawdopodobnie każdemu, kto sledził wiadomości podczas letnich Igrzysk Olimpijskich nie tylko pod kątem osiągnięć naszych orłów (Zofia Noceti- Klepacka ostatnio zyskała sporo fanów na Tajwanie, za śliczną buzię, walkę o tytuł pomimo trudności finansowych oraz oddanie medalu ma licytację) – obiła się o uszy sporaśna chryja z chińskim protestem, jakimiśtam flagami itepe.
O co kaman?
Pokrótce o to, że państwo Tajwan nie istnieje. A flaga nieistniejącego państwa, kłując w oczy znienawidzonym słoneczkiem KuoMinTangu – zawisła jak wół wśród licznych proporczyków zdobiących ulice stolicy Wielkiej Brytanii.

Republika Chińska alias Tajwan na wszelkich sportowych i nie tylko sportowych międzynarodowych spotkaniach pojawiać się bowiem nie może, pod rygorem wojny. Drogą ugody, pojawić się może „Chińskie Tajpej”. Flagę po kilku miauknięciach Chińczyków z ChRL zmieniono na taką akceptowalną, a w internecie rozpętała się burza, o temperaturze znacznie podniesionej gorączką męskich serc – gdy pewna tajwańska modelka w ramach poparcia swojej reprezentacji i swojej flagi opublikowała na fejsbuku swoje słowa poparcia nagryzmolone na gołym ciele, okrytym tylko sztandarkiem, będącym kością niezgody.
Na zdjęciu -z prawej kwiatuszek „Chinese Taipei Province”, oraz po lewej Huang Shi Ting odziana w barwy narodowe oraz napis Taiwan Jiayou, czyli – naprzód Tajwanie! Do boju! Widać różnicę?
No dobra, a skąd cała ta historia, przecież Chińskie Tajpej istnieje od dawien dawna, jest starsze ode mnie nawet, hu hu?
Nadszedł więc czas na część drugą wykładu o historii pieknej wyspy. Tej powojennej, potwierdzających moją tezę, iż mała wyspa ma konkretnie przechlapane… Najpierw wyspa Tajwan była czymś w rodzaju zsyłkowni dla niemile widzianych praz niebezpiecznych i nieakceptowanych społecznie obywateli Państwa Środka, konkretnym zakuprzem, takim,że dalej już się nie da. Potem stała się rolniczym rezerwuarem Japonii, źródłem drewna, papieru, bananów oraz płótna, ewentualnie jeszcze zapasu poborowych. Tymczasem za burzliwymi wodami Cieśniny Tajwańskiej, na kontynencie – działy się rzeczy niesłychane.
Najpierw przegrana wojna z Japończykami i Koreą obnażyła bezlitośnie agonalny stan imperium pod rządami mandżurskiej dynastii Qingów (w wyniku traktatu pokojowego kończącego tę wojnę wyspa Tajwan wraz z mieszkańcami przeszła w zwinne rączki Japończyków). Coraz większym poparciem zaczęli cieszyć się socjaliści i ich partia KuoMinTang oraz SunYatSen, którzy doprowadzili do powstania Republiki Chińskiej, oraz zdetronizowania ostatniego cesarza Puyi (który tego jakiś specjalnie nie odczuł, gdyż w momencie utraty władzy bardziej zajmowała go utrata grzechotek i koników, jak każdego kilkulatka).
Mamy więc REPUBLIKĘ CHIŃSKĄ, zlokalizowaną na części terytorium obecnych Chin… Którą, po śmierci SunYatSena zarządzał ojciec narodu CzangKaiSzek, najpierw posiłkując się socjalizmem radzieckim oraz antyjapońskimi działaniami USA. Zarządzał tak udatnie, że szybko urosła mu socjalistyczna konkurencja niejakiego Mao, z którym za łby się brali dosyć konkretnie, pałając do siebie wielką nienawiścią dwojga dyktatorów- zamordystów i socjopatów. Czanga nie lubię na równi z Mao, i uważam że siebie warci byli, ale na Tajwanie muszę uważać, bo KMT jest obecnie u władzy, po raz kolejny.
Skrótowo – Republika Chińska istnieje i znajduje się – jak sama nazwa wskazuje – w Chinach. Ale… toczy się wojna. Najpierw amerykańsko-japońska, a potem – na bazie zamieszania po starciu Kraju Flagi Gwiaździsto-Pasiastej z Krajem Wschodzącego Słońca, także chińsko-chińska, bowiem po krótkim okresie zjednoczenia sił przeciwko złym skośnookim najeźdźcom w kimonkach – rozpoczęło się skakanie do gardeł wzajemne, w nadziei na nachapanie się czegokolwiek. Niebawem marzący o potędze własnej Towarzysz Mao powrócił na radzieckich czołgach z wyprawy edukacyjno-szkoleniowej do Moskwy, i zaczął po kawałku przejmować torcik CzangKajSzeka. Ten ostatni narobił sobie wrogów dosłownie wszędzie – wśród ludu tępionego i łupionego na wyszukanych sposobów sto i jeszcze dwa, wśród Amerykanów, którzy nie mogli się nadziwić temu, w jakiej skali i tempie znika olbrzymia pomoc finansowo-materiałowa, jaką wysyłają do walki z czerwoną stonką komunizmu wojującego.Nawet członkowie i współpracownicy z partii mieli dość CzangKajSzeka. No i na Tajwanie też go nie lubili, bo tępił jak mógł ludność rdzenną pięknej wyspy – i to nie tylko Aborygenów mieszkających w lasach, ale i tych, co z Chin kontynentalnych wywodzili się.
Nie zdziwi nikogo zatem fakt, że inwazja braci socjalistów i Ochotniczej Armii Narodowo Wyzwoleńczej posuwała się szybko i skutecznie. Na tyle szybko i skutecznie, że w 1949 Mao sterczał na trybunie honorowej w Pekinie, proklamując utworzenie Chińskiej Republiki Ludowej – a Czang Kaj Szek na plaży z wielkim zdziwieniem konstatował – iż zaiste, nie ma którędy spier..alać. Cóż zatem pozostało łysemu dyktatorowi z wąsem? Ano, wraz z dwoma milionami najbliższych współpracowników rąbneli wszelkie dostępne jednostki pływające i ruszyli na wschód…
Najpierw na Wyspy Kinmen/Jinmen, a potem – na Piękną Wyspę Formozę, zwaną też Tajwanem. I tam – na złość wstrętnemu złośliwemu Mao, też proklamowali swoją własną Republikę Chińską, tymczasowo przeniesiona na Tajwan i czekającą na odzyskanie reszty Chin. I gdyby ktoś miał wątpliwość – jest to stara, ale pełna i obowiązująca nie tak dawno nazwa kraju, w którym księżniczka Majia zgłębia tajniki jedzenia ryżu pałeczkami. Wyjaśniło się, czemu państwo Tajwan nie istnieje?
Teraz odrobinę bardziej skomplikowanie, bo wchodzimy na grząskie grunty dysput prawniczo-politycznych… Na złość Mao, popierany przez Amerykanów wujaszek Czang sporządził jeden niewielki, ale brzemienny w skutkach zapis, zwany jako polityka jednych Chin. Oznaczało to ni mniej ni więcej – kto nie z nami, ten przeciwko nam, a w praktyce polegało na określeniu się co do politycznego poparcia. Jeżeli dany kraj popiera Chiny Ludowe poprzez nawiązanie z nimi stosunków dyplomatycznych – to nie może ich nawiązac równolegle z Tajwanem/Republiką Chińską, i vice versa. I było dobrze, ba - pięknie. ROC/Tajwan był jednym z członków Rady Bezpieczeństwa ONZ, kraje spoza bloku komunistycznego deklarowały pomoc i współpracę, kwiaty, konfetti, serpentyny…
Aż w latach 70 Forrest Gump wytachał z wody jednego dziarskiego staruszka, co sie w wielkiej rzece topił, i los Kraju na Pięknej Wyspie się odmienił, i to paskudnie. A poważnie, za mocy dyplomacji pingpongowej i innych ruchów ambasadorów i szpiegów wszelkiej maści, USA zaprzyjaźniły się z ChRL. Na tyle blisko się zaprzyjaźniły, że – Tajwańczyków wykopano z Rady Bezpieczeństwa i całego ONZ, odmówiono im sprzedaży uzbrojenia, amunicji i nawet technologii (w tym technologii broni nuklearnej, o której przyznanie zabiegali od dawna, dla wyrównania szans w ewentualnym starciu z Koreą Północną i w razie agresji ChRL) i ogólnie się na nich wypięto. Republikę Chińską jako państwo niepodległe i suwerenne, z nawiązanymi stosunkami dyplomatycznymi i wymianą ambasadorów etc – uznaje około 20 krajów, głównie w zabitej dechami Afryce lub wyspach Oceanii…
No to dochodzimy do klu, czyli flagi. Chińczycy startują w rytm Marsza Ochotników, pod flagą czerwoną jak serce komunisty, zdobną w 5 gwiazd symbolizujących 4 filary socjalizmu i Towarzysza Mao.

A Tajwańczycy pod swoją, czerwoną z białym słoneczkiem Kuomingtangu na granatowym tle, śpiewając pierwsze słowa najważniejszego dzieła SunYatSena o trzech zasadach ludowych.
Przy czym KuoMinTang i SunYatSen wraz Wujaszkiem Czangiem po socjalistycznej stronie kanału uchodzą za samca-twego wroga, i publiczne wysłuchanie zbrodniczej pieśni o * nacjonalizmie/zjednoczeniu, * demokracji *dobrobycie, nie mówiąc już o patrzeniu na flagę złowrogiej ciemnej/granatowej strony Mocy grozi szybkim włączeniem w pulę dobrowolnego dawcy organów dla potrzebujących białasów ze zgniłego zachodu…
Więc co zrobić? Ano, niech Republika Chińska nie startuje jako Republika Chińska! Tylko jako osobna prowincja, Chińskie Tajpej. Bo „Osobny Obszar Celny Wysp Tajwan Penghu, Kinmen i Matsu”, czyli nomenklatura stosowana przez WTO, to za długie i skomplikowane… Niech zatem na wszelkich zawodach sportowych Tajwańczycy machają chorągiewkami białymi z kwiatkiem, obowiązkowo „Made in China”, dodatnie wpływając na rozwój chińskiego rękodzieła…
A teraz o bohaterach narodowych. To Chińczycy. No tak. Ale i nie Chińczycy, bo mieszkający na Tajwanie. Starsze pokolenie (dziadków i pradziadków), to które przybyło w latach 40 na wyspę - będzie podkreślało swoją chińskie i tymczasowość pobytu. Ale młodsi – oni są Tajwańczykami, kropka. Aczkolwiek odnoszącymi się ze sporym szacunkiem do pokręconej historii własnego kraju (trochę mniejszym do Wujcia Czanga, przynajmniej tu, na anty-kuomintangowskim południu)
Flaga Birmy (stara)
PS. Na mecze reprezentacji Tajwańczycy wnoszą flagę birmańską (starą, w 2010 bowiem zmieniono wzór barw narodowych Birmy/Myanmy, na co straszliwie narzekali obywatele tego kraju - dyskusja TU >>KLIK<<) – nią powiewaja, bo jest całkiem do tajwańskiej podobna, też czerwona, w lewym górnym rogu granatowy prostokąt z białym „czymś”. Nie będą przecież nabijać kabzy komunistom i przyjmować ich zasad…

2 komentarze:

  1. ~Mantis
    11 Styczeń 2013 10:29
    Szkoda, to mi może być jedynie Tybetu, gdyż Tajwan świetnie się rozwija pod skrzydłami Chińskiej Republiki Ludowej. Wystarczy spojrzeć na statystyki. Statystyki nie kłamią. :) Tajwańczykom, geograficznie historycznie i demograficznie, a także obyczajowo, bliżej jest do Chińczyków i ChRL niestety. Niewiele ich łączy z Europą, czy Ameryką, prócz stosuków polityczno – gospodarczych oczywiście, więc nie wiem skąd się wzięły pretensje do Organizacji Narodów Zjednoczonych, a tymbardziej do USA? Moim zdaniem Amerykanie powinni zająć się swoimi problemami, których nie brakuje, a nie bawić się w szeryfa – to tak na marginesie. Chiny mają gdzieś prawa człowieka i jednostkę jako taką (często o tym wspominałaś), postawiły na państwo, partię i gospodarkę, doszło do tego, że dyktują warunki na arenie międzynarodowej, któż chciałby się im sprzeciwiać, kiedy posiadają najliczniejszą armię na świecie, a ona ciągle się zbroi?

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Majia
    11 Styczeń 2013 11:12
    Nowa notka, bo komentarz wyszedł za długi…

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...