sobota, 5 stycznia 2013

Madziu, życzenia noworoczne…

W skrzynce mailowej, skrzętnie ukryte w spamie czekały życzenia noworoczno-świąteczne od mojego kolegi Sławika. 
Sławik jest naprawdę wspaniałym okazowym wręcz mężczyzną prawdziwym (a nie tylko legitymującym się posiadaniem odpowiedniej końcówki do sikania), którego powinni sklonować w milionie egzemplarzy, ku radości wielu kobiet na świecie. Sławik dużo podróżował po świecie, po mało ciekawych acz egzotycznych miejscach, na wschód od Polski. Sławik przywrócił mi wiarę w to, że faceci to nie tylko Piotruś Pany, ale także – opiekuńcze głowy rodziny, zajmujące się dziećmi, dbające o swój dom, bliskich i przyjaciół, z urzędu traktujących kobietę z szacunkiem, niezależnie od jej wieku, wyglądu i pozycji społecznej… 
Nie jest może Bradem Pittem, ale w jego wielkich oczach jest tyle ciepła, że każdy w jego towarzystwie się czuje nakarmiony i ogrzany. Sławikowi zawdzięczam pewną przemianę w moim losie, pierwszą wschodnią podróż odbyłam zainspirowana jego wojażami – i do tej pory z uśmiechem wspominam uzbeckie placuszki z baraniną, zielone sało przepijane winem z brzoskwinią oraz wściekle bijące o brzeg fale, które umoczyły mnie do pasa chyba :D
Sławik napisał po żołniersku, krótki i treściwie:
Przesylam Ci zyczenia Wesolych Swiat, Pogodnych i Radosnych.Zebys tam na koncu Swiata znalazla swoje szczescie i milosc .Spedz te swieta w gronie zyczliwych Ci ludzi.Udanego skoku do Nowego Roku i do zobaczenia po Twoim powrocie
I dotknął w ten sposób pewnej czułej struny na harfie księżniczkowej duszy… Bo tak naprawdę – co gna GongZhuMajię po świecie? Pieniądze? Nie koniecznie. Po prostu czegoś mi brak, i jak jak w Alchemiku Coelho – muszę cały świat przebiec w poszukiwaniach, aby odnaleźć to pod progiem własnego domu…
Moja ulubiona poetka -też uległa kiedyś gorączce podróżnej, mamiąc się iluzją odnalezienia własnej tożsamości i zgłębienia sekretów duszy w krainie mądrych ludzi, wiotkich jak bambusy i pięknych niczym malunki na porcelanie:
Maria Pawlikowska – Jasnorzewska
Chinoiserie

Nie po to chcę jechać do Chin,
by widzieć piękne świątynie,
wieżę jakąś Ming czy Tsin,
lub pejzaż w Kao-linie.
Przecież
póki mam twarz białą z różowym,
bez kurzych łapek na skroni,
marzyć o tym lub owym
nikt mi nie wzbroni.
Otóż:
Chcę jechać do chińskiej miłości,
chcę jechać do chińskiej wiśni,
najłatwiej tam i najprościej
sen chiński mi się wyśni.
Może
jakiś szumiący dostojnik
nieznany, żółty i ciemny,
w ramionach jedwabiem strojnych
nauczy mnie chińskich tajemnic?
Jakich?
Tajemnic laki, herbaty,
płaskich jak liść kapeluszy,
pagód i smoków rogatych,
i mojej własnej duszy.

I chyba to właśnie o mnie - śnił mi się kiedyś sen o pagodach, o kobietach w jedwabiu, wdzięczni stąpających na maleńkich stópkach… Sny o dalekich krajach ma każdy, ale nie każdy może je spełnić… 

Mi się udało. Przyjechałam nie spojrzeć na Mur Chiński, ale uczyć się chińskiego, próbując się wpasować w kulturę inną niż w domu – bo ta w domu nie do końca mi odpowiadała… Cóż, jest taka bajka o szukaniu czegoś cennego, w swobodnej parafrazie Andrzeja Sapkowskiego – mi bardzo pasującej:
Wówczas rzekła wróżka do wiedźmina: „Taką ci dam radę: obuj żelazne buty, weź do ręki kostur żelazny. Idź w żelaznych butach na koniec świata, a drogę przed sobą kosturem macaj, łzami skrapiaj. Idź przez ogień i wodę, nie ustawaj, wstecz się nie oglądaj. A gdy już zedrą się chodaki, gdy zetrze się kostur żelazny, gdy już od wiatru i żaru wyschną twe oczy tak, że już ni jedna łza z nich wypłynąć nie zdoła, wówczas na końcu świata odnajdziesz to, czego szukasz i to, co kochasz. Być może.” I wiedźmin poszedł przez ogień i wodę, wstecz się nie oglądał. Ale nie wziął ni butów żelaznych, ni kostura. Wziął tylko swój miecz wiedźmiński. Nie posłuchał słów wróżki. I dobrze zrobił, bo to była zła wróżka.
Więc ja zrobiłam podobnie – buty żelazne i kostur olałam, umartwiać się nie będę, nie jadę za karę by słonymi kropelkami smutki znaczyć swoją ścieżkę. Miecza nie mam, ale zabrałam głowę otwartą, oczy szeroko otwarte – i poszłam, nie słuchając wróżek. Bo może to złe wróżki były? Wiedźminowi się udało – chyba, ciężko ocenić zakończenie serii – to uda się i mnie.

Dziękuję wszystkim za życzenia noworoczne, nawet Cezarowi… :D

2 komentarze:

  1. ~Agga
    24 Styczeń 2013 10:26
    …..noi się popłakałam :(

    OdpowiedzUsuń
  2. ~Majia
    24 Styczeń 2013 11:17 · Odpowiedz
    E tam płakać :D Agunia, trzeba się cieszyć wszystkim :D nawet lataniem na suszarce, i tym, że znajomi składają ci szczere i trafione życzenia świąteczne…
    Płakać Ci zabraniam, nawet jakby mnie połamało i nawet ubiło! Głowa do góry, kokodżambo i do przodu, jako rzecze mój brat

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...