środa, 18 września 2013

Królik w tajfunie, królik z księżyca – Festiwal Środka Jesieni po raz drugi

15 dnia 8 miesiąca księżycowego wypada w chińskim kalendarzu 中秋 – czyli Festiwal Środka Jesieni. W Chinach z tej okazji przydzielono i tydzień wolnego, na Tajwanie – tylko ten dzień, aczkolwiek Wendzarnia swoim studentom podarowała dłuższy weekend, odrabiając uprzednio piątkowe zajęcia. 

Ogólnie cały Tajwan będzie zapchany ludnością przemieszczającą się wte i wewte, albowiem Święto Środka Jesieni spędza się tradycyjnie w rodzinnym gronie, grillując i wpatrując się w księżyc. Dlaczego? Pisałam o tym rok temu… >>KLIK<< 
W tym roku Ye laoshi wyjaśniła nam, że legendarna Change nie jest jedyną postacią pelentającą się po księżycu. Mieszka tam także chiński Syzyf oraz królik.
- Królik? – Zdziwiłyśmy się chórem, ja i moje dwie japońskie koleżanki.
Uśmiechnęłam się do wspomnienia kreskówki o Tsukino Usagi (czyli Króliku z Księżyca), szerzej znanej jako dzielna wojowniczka o pokój i sprawiedliwość, której imię oznacza właśnie – Księżycowego Królika, według japońskiej legendy robiacego tam ciasteczka (ciasteczka mają zakalec… to cytat z kreskówki).
Chińczycy widzą królika z moździerzem, w którym tłucze zioła, przygotowując „lekarstwo”. Aczkolwiek wersji o tym, skąd wziął się na powierzchni Srebrnego Globu królik i właściwie czym się zajmuje – jest wiele. Ye laoshi opowiedziała nam taką:
Dawno dawno temu na Ziemi była sobie trójka przyjaciół – Lis, Małpa i Królik. Żyli zgodnie i w przyjaźni, dzieląc smutki i radości, zabawy i obowiązki. O niezwykłym trio usłyszał Budda i postanowił sprawdzić, czy naprawdę są tacy szlachetni i dobrzy, by uznać ich za przykład dla ludzi? Przebrał się więc za żebraka i zawitał do lasu, w którym  mieszkała cała trójka. Ujrzawszy strudzonego wędrowca, zwierzęta zaoferowały swoją pomoc. Przebrany Budda poprosił o cos do jedzenia. Po chwili Lis przyniósł świeżo złowioną rybę, Małpa pojawiła się z naręczami owoców – tylko Królik nie mógł znaleźć niczego, choć biegał niestrudzenie dookoła. W końcu zasmucony poprosił Lisa i Małpę o rozpalenie ognia – i przeprosił gościa – „Niestety, nie mam niczego, co mógłbym ci ofiarować, więc proszę – zjedz mnie…” i rzucił się w ogień.
Budda zaskoczony poświęceniem Królika, zamiast go zjeść (buddyści to wegetarianie), przywrócił mu dawny wygląd, ożywił i umieścił na tarczy księżyca, aby wszyscy mogli zapoznać się z przykładem prawdziwej cnoty.
Tam Królik spotkał Chang’e, z którą się zaprzyjaźnił. Teraz nie tylko dotrzymuje jej towarzystwa, ale niestrudzenie przyrządza eliksir nieśmiertelności dla swojej pięknej towarzyszki.
Jak wyglądają moje plany na Święto Środka Jesieni? tego jeszcze nie wiem, albowiem wszystko zależy od pogody. Od kilku dni snuję się ziewająca i ogólnie nie do życia, co jest wiadomym znakiem niskiego ciśnienia atmosferycznego, wiązanego z kręcącym się w okolicy tajfunem. Który to tajfun na imię ma – tematycznie :D Usagi. I albo przejdzie bokiem – a wtedy pojadę na wodospady mego imienia, a nabrawszy apetytu wybiorę się na grill okolicznościowy. A jeżeli nie ucieknę przed tajfunem (dotąd się udawało jakoś nie zderzyć) – to Festiwal Księżycowy spędzę gapiąc się w telewizor, zgodnie z tajwańskim zwyczajem.

4 komentarze:

  1. Mogłabyś częściej opisywać miejscowe legendy? :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak się trafi taka, co opowiedziana jest w miarę sensownie - to tak. Niestety, tubylcy nie lubią opowiadać bajek... :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bajki to pisał La Fontaine, albo Krasicki. To była legenda jak dla mnie. :)

      Usuń
  3. Masz niewątpliwą rację, mój błąd i popularny skrót myślowy. Fikcyjne, dla dzieci = bajka.
    Zapytany o "baśnie, legendy, opowieści", mój rozmówca wszelkie: mity (迷思), legendy (传说), baśnie (童話) wraz z bajkami (tymi od Ezopa i morału) wrzucił do jednego wora: 寓言 czyli "fabule", innymi słowy - jakieś dziecinne fantastyczne nierealne i nie ma co sobie tym zaprzątać głowę.
    To umysł techniczny, więc gdy w końcu mi coś opowiedział, to nawet ta historia o króliku zabrzmiała równie pasjonująco jak instrukcja obsługi tostera...

    Nie znam żadnego innego tubylca, który w sposób względnie mający ręce i nogi opowiadał np - jak to się dzieje, że tajfun wieje... Albo dlaczego zakładamy sobie skórki z grejsfruta na głowę i tak ganiamy dookoła domu, co to za drzewo na księzycu etc. Myslę, że Tajwańczycy obawiają się wysmiania siebie jako człowieka dziecinnego i kultury jako niepoważnej i nienowocześnie zabobonnej - i dlatego nie rozmawiają z "obcymi" o religii, mitach, tradycjach i folklorze (poza takimi "wyjątkami" nagłaśnianymi w telewizji - jak smocze łodzie czy ciasta księżycowe). Inna sprawa - spora część z nich po prostu ma marną wiedzę na ten temat. To tak jakbyś zapytała młodych Polaków, czemu ten hejnał mariacki taki niedokończony - albo co to jest "utopiec" czy "płanetnik"... Będą wiedzieć że coś dzwoni, ale tak do końca to nie bardzo, nie teges...

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...