wtorek, 15 października 2013

Sexy i ostro czy słodko różowo – o tajwańskiej rzeczywistości codziennej

Wczoraj padł na mnie zaszczyt rewanżu za wszystkie zadanka domowe rozwiązane na szybko przez Młodocianego w mojej książce (dzięki czemu może nie błyszczałam intelektem, ale i nie porażałam tumaństwem) – i zasiedliśmy razem nad tekstem angielsko-chińsko-ekonomicznym poświęconej problemom firmy Mattel, chcącej podbić świecący miliardami $$$$$$ rynek łapczywego na zachodnie „nowinki” i bajery świadczące o dobrobycie równym lub przewyższającym amerykańsku-zagraniczny. Młodociany miał go przetłumaczyć i omówić w formie PPT, ze szczególnym uwzględnieniem idiomów. A ja miałam mu pomóc zgłębić bezboleśnie kontekst ekonomiczno- kulturowy.

Firma Mattel wybudowała skrzący się różowo gmach sklepu Barbie – i w obliczu klęski musiała go zamknąć. Chinki nie kupiły ślicznej blond laleczki w wielu wcieleniach, jej chłopaka, dzieci, pieska, kotka, domku, samochodu, sukienek, syreniego ogona etc.
Chinki nie kupiły nawet dizajnerskiej wersji na rynek azjatycki – czyli skośnookiej Ling.
Małe Chinki i ich mamusie wybrały Słodką Hello Kitty, która w żadnym wypadku nie epatuje seksualnością ale za to jest słodka jak ulepek… Oraz (aczkolwiek to według mych źródeł, alias Kury – odnosi się do Chinek w Singapurze) - Fullę, czyli zakwefioną „muzułmańską Barbie”, reprezentującą to, co azjatyckim mamom podoba się najbardziej- Fulla jest skromna i grzeczna, nie buntuje się, chodzi odziana w nikab i nie błyska gołym pępkiem, a zamiast Kena ma dywanik modlitewny.
A jak jest na Tajwanie? -zapytałam Młodocianego. -Według ciebie dziewczyny wolą Barbie czy Kitti?
-Dobre pytanie…- zasępił się mocno. – Wiesz, właściwie … to nie wiem.
Ciężko to stwierdzić, potwierdzam. Według mnie, Tajwanki są zdecydowanie bardziej dziecinne niż Polki w analogicznej grupie wiekowej, znacznie bardziej naiwne, niewinne i niezepsute. Oraz jakby nieskażone głębszymi problemami egzystencjalno – finansowymi. No dobra.Uważam, że znakomita większość studentek mojej uczelni reprezentuje sobą poziom życiowy … no nie wiem, może początków gimnazjum? Czyli – seriale, chłopcy, aktorzy, njusy, plotki… Ostatnio tematem przewodnim rozważań pań w przerwie seminarium magisterskiego było – jakby tu poderwać tamtych przystojniaków, żeby z nami poszli na „Kopciuszka na lodzie” (mowa o szoł łyżwiarskim) i jakie na ten cel zakupić ciuchy i dodatki. Uważam też, że są delikatniejsze niż Europejki – takie mimozy omdlewające, niesamodzielne i  ogólnie kobiece w starym, przedwojennym stylu pensjonarskim.
Siłą rzeczy zatem – cute wygra z sexy… Z drugiej strony, po ulicach przelewa się żeńska masa kapiąca pulsującym estrogenem i żądzą bycia jak „te białe/ te czarne/te z MTV, gazet filmów”, ociekająca makijażem wieczorowo-nocno-klubowym pomimo porannych godzin, szorty ledwodupki łyskają z każdej strony, stukot szpilek na niemal każdych żeńskich stopach niesie się echem, sztuczne rzęsy szeleszczą zmysłowym wietrzykiem… – innymi słowy, studentki często gęsto wyglądają tak mega-zdzirowato, jakby dopiero co z rury spadły i właśnie wracały z nocnej zmiany…
W sklepach widać wyraźnie dwubiegunowość grup docelowych. Kiedy idziemy w towarzystwie dziewczyn na nightmarket – z olbrzymim zainteresowaniem oglądają ciuchy jak z zachodnich teledysków, znaczy – w stylu… powiedzmy dosyć odważno-drapieżnym: z elementami skóry, lateksu, koronkami, cekinami w strategicznych miejscach, koronkami itp, krótkie, obcisłe i nie pozostawiające wiele dla wyobraźni. A zachowanie w lokalach taneczno-towarzyskich nie odbiega od standardu wiejskiej dyskoteki pełnej otwartych na bliskie kontakty licealistek na wakacjach…. Ale najwięcej pisków i westchnień rozlega się wcale nie na widok poduszki z motywem jędrnych męskich pośladków – lecz gdy dziewczynki (w wieku lat 20+ !!!) wyhaczyły pościel ze Stitchem . Tak, tym Stitchem od bajki „Lilo i Stitch”. Niebieskim, ofutrzonym, wielkouchym i z paskudnymi zębami.
Nie da się ukryć – Azjaci, w tym Tajwańczycy kochają „cute”. 
Dosiadanie różowego skutera nie jest tu obciachem, nawet dla faceta. To, że 22letni dżentelmen sprawiający całkiem poważne wrażenie – nocami zasypia w pościeli w traktorki – nie dziwi nikogo. Szybkie rozchodzenie się garnków z np Królikiem Piotrusiem jest normą, w stosunku do analogicznych garnków z malunkiem marchewek lub kokardek – które nie sprzedają się w aż tak zawrotnym tempie. Kaski od skuterów eksplodują słodkością – obecnie na topie są słodkie świnki, pieski i kotki, oraz truskawki, arbuzy i żółwie.
Niekiedy cute jest niezrozumiałe i gwarantuje murowane oszpecenie się według prawideł zachodniej estetyki.
- Okulary -kujonki. W Polsce paraduje w takowych parada czołowych dzidzi-piernik, na przykład niezatapialna Agata Młynarska, równie śliczna co profesjonalna, urocza i budząca sympatię…. No dobra, patrząc obiektywnie – w tym przedpotopowym fasonie oprawek żywcem wyjętym z komunistycznych filmów o latach 80tych – każdy wygląda jak kupa. Jak brzydula Betty przed transformacją (nie bez kozery obdarzono ją właśnie takimi oprawkami, skutecznie ukrywającymi jakikolwiek ślad uroku osobistego). Jak ofiara losu, co pożyczyła okulary od własnej babci….  Jak ofiara mody i Tomasza Jacykowa oraz refundacji z NFZ. Ale widać litość w Azji jest modna, Tajwanki  i co gorsza Tajwańczycy też -uważają, że owe oprawki- są mega cute. Zwłaszcza bez szkieł, wsadzone na nochala. O tak, wygląda się „supercute” a nie żałośnie, niczym zmutowana sowa.
- Łezki i chomiczki – czyli 99 dziwnych póz w dobie fotografii cyfrowej - nie, nie powodują że obiekt fotografowany zdaje się być mocno ułomny na duszy, ciele i umyśle – on jest po prostu tak… uroczo cute!
- Makijaż na psa Pluto, – czyli „puppy eyes” (więcej szczegółów u polskiej guru azjatyckich makijaży >>KLIK<<) nadający wymalowanej pani wygląd zbitego kundla, niezmiernie słodki i uroczy. I chyba tylko mi kojarzy się on niemile z Agnieszką Włodarczyk w początkowych stadiach kariery, zanim „wyładniała” – bo według Azjatów i Azjatek – kruszy serca i budzi sympatię oraz czułość. Yh.
- obwieszanie się maskotkami, które zresztą atakują wszędzie i zewsząd. I nie mówię teraz o drobnej przywieszce do komórki, torebki czy kluczy. Mówię o cholernym miśku wielkości 30-40 cm, uwiązanym do tornistra studentki. A kiedy ów tornister stoi na podłodze – walającym się po posadzce i atakującym kostki przełażących obok, w tym szczególnie mnie. Ileż to już razy musiałam opuścić boską krainę niebieskich migdałów, by ratować się przed niechybnym zgonem, a minimum widowiskową glebą… na miśku…
Właściwie, to zainspirowana wczorajszym artykułem, oraz cyklicznie pojawiającymi się japońskimi zdjęciami w serii „Kawaii na co dzień” na pewnym blogu z Japonii – postanowiłam zamieszczać coś słodkiego,w cyklu  ”Na osłodę tygodnia”.
Na dzień dzisiejszy – podstawowa broń każdego desantnika w wersji cute - czyli saperka na słodko, różowo i kwiatowo… .Albo inna łopatka, szpachelka czy gracka do grzebania w kwiatkach. Aczkolwiek przeszkolona jednostka wykorzysta ją kreatywnie na 153 sposoby, od smażenia jajek po wykonanie okopu w warunkach bojowych, no i oczywiście spulchni rabatkę i wymasuje kręgosłup. A że zbliża się Halloween – to zdjęcia w konwencji. Jakby ktoś nie był domyślny, to jedno jest „na mumię” a drugie „na seryjnego zabójcę”
Tym cute akcentem zakończę dzisiejsze wynurzenia, bo cukier mi niebezpiecznie wzrósł. Aczkolwiek – zapraszam do dyskusji i propozycji gadżetów w wersji jeszcze słodszej, których mogę poszukać za najbliższym rogiem :D

6 komentarzy:

  1. Wyglądasz uroczo w tej bluzeczce. :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma to jak odpowiednio urocze dodatki :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem. :) I skoro już wzięłaś sprzęt do ręki. :))
      To pokaż nam jak wyglądają tajwańskie ogrody. :D
      Domagam się posta, nie odpowiedzi na komentarz. :P

      Usuń
  3. Może być ciężko, ogrodów jako takich tutaj brak. Są parki, a w nich czasem grządki - ale o tym już pisałam. Są też ogródki, o powierzchni zbliżonej do średniego prześcieradła... To mały kraj, powierzchnie płaskie są na wagę złota, a takie zbytki, jak marnotrawienie cennego gruntu, na którym można przecież zarobić budując wieżowiec - to się w tajwańskiej główce średnio mieści...
    O "parkach" było (nawet ze zdjęciami):
    http://gong-zhu-majia.blogspot.tw/2013/03/czekam-wiosny-dopado-mnie-chyba.html
    http://gong-zhu-majia.blogspot.tw/2013/03/zagadka-znikajacych-skuterkow.html
    http://gong-zhu-majia.blogspot.tw/2013/05/ludki-z-wielkimi-zadami.html
    http://gong-zhu-majia.blogspot.tw/2013/05/moknac-w-deszczu.html
    muszę trochę poszpiegować, ale hasło ogród nie budzi tu skojarzeń z kwiatami, a raczej z marchewką...

    OdpowiedzUsuń
  4. http://kawaiikakkoiisugoi.com/wp-content/uploads/2010/02/hello-kitty-chainsaw.jpg

    OdpowiedzUsuń
  5. Tą piłę pokazywałam w kawałky poświęconym Hello Kitty Wszechobecnej, podobnie jak pistolet z kotkiem, samoloty z kotkiem i inne kotko-gadzety, a nawet tajwańska porodówka cała w Hello Kitty, zeby prać małe mózgi od pierwszych minut życia
    http://gong-zhu-majia.blogspot.tw/2012/10/hellou-kitti.html

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...