poniedziałek, 1 kwietnia 2013

O tym jak Gongzhu Majia spotkała białego niedźwiedzia…


I jak to ów niedźwiedź dokonał transformacji..

I nie jest to wpis primaaprilisowy ( zwyczaj robienia ludzi w balona dokładnie 1 kwietnia nie jest tu znany zbyt szeroko i praktykowany)…
A było to tak…
Ponieważ okolica Wendzarni ma niezbyt przyjazną mi atmosferę duszno-komarowo- doskonale znaną, przy każdej możliwej okazji ruszam w bardziej fotograficzne miejsca lub do jakiegoś muzeum. Nieodmiennie w tygodniu lubię zajrzeć do portu, do Pier2, gdzie regularne doki sąsiadują z wystawą sztuki nowoczesnej na świeżym powietrzu – zresztą, zgodnie z założeniem pulchnej burmistrz miasta Kaohsiung – w starych zabudowaniach podupadłego portu, przemienionych na atrakcję turystyczną. W ramach sztuki nowoczesnej jest miejsce dla – metalowych polipów/hatifnatów, dla polimerowych rzeźb – czyli ludzików z wielkimi d… i innych transformersów, dla metalowych stelaży i reszty eksponatów…
W Pier 2 powitała mnie abstrakcyjna budowla w kształcie sześcianu z kontenerów (port posiada sporo tego typu wyposażenia, z czasów swej świetności jako ważnego węzła komunikacyjnego , stojących na jednym z wierzchołków w sposób absolutnie wywołujący zgrozę…. 
Wraz z Maxem rozmyślałam gorączkowo, jakby to ustrojstwo ominąć, na wypadek gdyby nagły powiew zefirka lub trzęsienie ziemi chciało nam owo arcydzieło spawalnictwa rzucić na głowy, gdy nagle…
zobaczyłam białego niedźwiedzia.
Zastygłam w zdumieniu i nawet uszczypałam się rozglądając, czy aby czasem nie ocknęłam się z kolorowego tajwańskiego snu na Krupówkach, ale nie. Klimatyzatory, kraty, skutery  i skośne ludki pozujące w słitaśnych wygibasach nie wyglądały w żaden sposób po góralsku. Może – ewentualnie Witkacy w którymś ze swych stanów odmiennej świadomości by taką wizję miał, ale – jam żywy człowiek jest, a nie majak młodopolskiego artysty, produktu hodowlanego własnych rodziców…
(Stanisław Witkiewicz Senior i jego żona marzyli o sławie malarzy/muzyków/kompozytorów/geniuszy – i sami nie podoławszy, oczekiwania swoje uwiesili na Stanisławie Ignacym, który był edukowany w sposób powiedzmy – niewiele mający ze szczęśliwym dzieciństwem i od dziecka przymuszany/ nakłaniany do tworzenia Sztuki – pierwsze bowiem opublikowane próby pisarskie przypadły na rok 1893, gdy urodzony w 1885 roku Ignacy miał 8 lat. I nie są to bajeczki czy rymowanki, ale od razu – dramaty. Dlaczego wspominam Witkacego i jego odmienne stany świadomości ? Dlatego, że  - naprawdę lub nie (bo był mistrzem autopromocji poprzez plotki i skandale, specjalistą w dziedzinie PR i dezorientacji) swoje dzieła tworzył pod wpływem rozmaitych środków kolekcjonerskich, które zresztą notował np na płótnach… A były to wizje ciekawe… – zainteresowanych odsyłam do Witkiewiczówki w Zakopcu, marsz!)
No dobra. Zobaczyłam białego misia, oraz dziewczynę -fotografkę, Azjatkę z piegami (oooo, rzadkość) i szerokim uśmiechem. Misiek z kolei pomachał mi łapką, w której trzymał serduszko z chińskimi hieroglifami. 
Podeszłam do pani fotograf, zapytałam czy można, Max kliknął Ajfonem, fotografka również uwieczniła me zainteresowanie  towarzystwem białego puchatka niższego ode mnie o głowę.  Misiek się skłonił wdzięcznie ze trzy razy i zniknął mi z pola widzenia.
Pani fotograf w przyzwoitym angielskim podziękowała nam za zainteresowanie, wyjaśniła, że współpracuje z Greenpeace i właśnie wybrała się robić sesję dla kampanii „Save the Arctic”, zapytała też skąd moje radosne piski i ciągnięcie Młodocianego za kołnierz w kierunku niedźwiedzia… Historia o Krupówkowej atrakcji turystycznej bardzo się jej spodobała, ale jak stwierdziła, musi być tym ludziom bardzo gorąco… I wtedy przyszedł mi do głowy makiaweliczny plan – samo zło :D Pytam - przepraszam  a czy mój kolega mógłby zapozować? On jest nieśmiały, więc sam nie zapyta… Młodociany posłał mi wiele mówiące smoliste spojrzenie, ale posłusznie dał sobie założyć pluszowy łeb i serduszko. Zdjąwszy,  solidnie uziajany i upocony poszedł oddać fanty – i popatrzył na niedźwiedzie nadzienie wyłuskujące się właśnie z futra – Uaaaaa, tam jest dziewczyna?!? Zaskoczony był setnie.
No rzeczywiście, w środku była dziewczyna właśnie… W sumie, oczywiste, przecież misiek nie mógł być mechaniczny…
Dziewczyna z miśka i fotografka chichotały w najlepsze. Ja zresztą też…
Na zdjęciu nasz misiek tropikalny i inne odsłony aktywistów z reszty świata – Moskwa, Londyn
Tutaj – link do strony Greenpeace  wyjaśniający o co chodzi w całej akcji. Nie lubię ekoterroryzmu także w wydaniu Zielonych Groszków, ale akurat ta kampania jak na razie prowadzona jest pokojowo,bez włamań, blokad, przykuwania do drzew itp.  Antarktyda już od dawna jest strefą bez wpływów, z zamrożonymi roszczeniami terytorialnymi,  więc czemu nie potraktować analogicznie Bieguna Północnego? W każdym razie – gdyby komuś z was spodobała się akcja – zawsze warto poinformować.
A prawdziwego niedźwiedzia polarnego też kiedyś spotkałam. W Finlandii. I pomimo słodkiego wyglądu pluszaka z reklamy, należy pamiętać, że to bezwzględny drapieżnik, wyższy ode mnie kiedy stoi na czterech łapach, wyprostowany do mieszkania by się nie zmieścił, świetnie pływa, szybko biega, rusza się zwinnie i bezszelestnie. Aha, i nurkuje. :D  A kiedy leży, wygląda przeuroczo, i ma takie słodkie łapki, z czarnymi poduszeczkami… I pazurami długimi na 20 cm…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...