Szeroko zachwalane i reklamowane zaćmienie - pomimo pobytu w północnej części Norwegii, gdzie miało być ono niemal całkowite i widoczne z każdej możliwej dziury, góry i doliny - niestety mnie ominęło.
Bo akurat w czasie gdy zaczęło się ściemniać i słońce właśnie było pożerane przez mitycznego smoka - zerwał się wicher, niebo zasnuło chmurami, a z chmur ołowianych spadł kopny śnieg. Przecząc dosadnie ludowej prawdzie, że podczas zaćmienia nawet wiatr ze strachu chowa się w mysiej dziurze. Więc mogłam se pooglądać - fazę końcową, prych. Byłam rzecz jasna niepocieszona, bo być może następną okazję powitam z galopującą sklerozą i awanturą że kto mi gasi światło w porze zabawy z teletubisiami.
Ale - nie martwiłam się za długo, bo oto okazało się, że odsetek muzułmanów i innych innowierców w Skandynawii wystraszył norweskie trolle i potwory odpowiedzialne za pożeranie ciał niebieskich i ogólny Armageddon zwany tutaj (tzn na lodowym wygwizdowie) Ragnarokiem. I że trolle, olbrzymy, walkirie i kto się tam jeszcze nawinął - chyba postanowiły szukać nowych rynków na towary bajkowe, i wyniosły się do Azji.
A że jak Azjaci nie do końca wiedzą jak coś zrobić to robią dziwacznie, w wersji "prawie robi różnicę"... Zaćmień słońca u nich nie aż tyle się zdarzyło na Tajwanie, żeby się napraktykowali, to jak zaczęli pomagać modłami i rękodziełem - to im wyszło...
No wiecie, jak te pierwsze chińskie butki szyte po dwa lewe w parze, jak kiepskie podróbki z ery przed skokiem technologiczno-kopistycznym. Zaćmienie im wyszło - na odwyrtkę. Miało czarne zakryć białe i pozostawić pierścień ognisty, a jakoś tak coś się w projekcie szmyrgło czy jak - i wyszło im gorzejące słońce na tle czarnej dziury, tfu, plamy. I tęcza dookoła, to dla lepszego efektu, albo jako gratis.
No.
Zauważyły to głównie tajwańskie dzieci i obcokrajowcy - dzieci z powodu braku smartfonów, obcokrajowcy - bo zazwyczaj są bardziej spostrzegawczy w kwestiach nie objętych procedurą standardową.
"To" jakby katastroficznie i zacmieniowo (w negatywie) nie wyglądało- z zacmieniem jako takim nie ma nic wspólnego. Żadne ciało niebieskie nie rzuca cienia na ziemię, itp itd.
Fachowo nazywa się to "halo 22 stopni" - i jest prozaicznym efektem załamywania sie światła na kryształkach lodu w wysokich partiach atmosfery. I choć z trollami, walkiriami, smokami nie ma tak na prawdę nic wspólnego - to ja i tak wymyślę temu zjawisku drugie dno.
Wszystko w porządku? Cisza w eterze, a my z niecierpliwością czekamy na kolejne wpisy....
OdpowiedzUsuńDziękuję za troskę... Dużo wydarzeń w życiu pozablogowym, ale spokojnie, pomału ogarniam. O części opowiem, jak już pozbieram wrażenia w jakiś uporządkowany stosik...
UsuńCzekamy, czekamy. :-)
OdpowiedzUsuń