piątek, 13 marca 2015

Bajki Tysiąca i Jednej Polki - Bajka 11. Dziewczynka w czerwonym kubraczku

Poniższy post powstał w ramach projektu "BAJKI TYSIĄCA I JEDNEJ POLKI" Klubu Polki na Obczyźnie, który dedykowany jest Karince oraz jej siostrze Ali. Dziewczynki aktualnie nie mają możliwości by podróżować, dlatego zabieramy je w baśniową podróż po świecie z dziecięcych snów.
Istnieje mapa bez krańców świata - są na niej wszystkie kontynenty, miasteczka i wsie, ale jako że zawieruszyła się w bibliotecznym dziale baśni, nabyła magicznych cech: jeśli się na niej stanie, potrafi porwać ze sobą w najbardziej odległe miejsce.

Byli tacy, którzy próbowali przedostać się mapą na skróty na Wielką Rafę Koralową u brzegów Australii, na szczyty Himalajów, a nawet do sklepu obuwniczego dwie przecznice dalej. Te próby jednak kończyły się fiaskiem, bo żaden ze śmiałków nie odkrył, że na wyprawę mogą wybrać się tylko dzieci. Czternastoletnia Ala i jej ośmioletnia siostra Karina poznały także inny sekret mapy - nie da się nią podróżować w pojedynkę. Dziewczynki dobrze wiedzą, że trzeba razem usiąść na wygniecionym papierze i mocno złapać się za ręce i dopiero wtedy otworzy się przed nimi droga. Dokąd tym razem? Jak zwykle tam, gdzie ktoś na tę dwójkę będzie czekał. Tak jak tutaj.

Dziewczynki siedziały w sypialni,pochylone nad mapą.
- Gdzie dziś polecimy?- spytała Karinka
- Nie wiem, gdzie chcesz lecieć, bo ja bym poleciała gdzieś w góry... - Ala też nie była pewna.
- Nie chce w góry, chce w jakieś wesołe miejsce, gdzie można będzie pośpiewać, zatańczyć, i gdzie będzie dobre jedzenie... rozmarzyła się Karinka, potrząsając krótkimi ciemnymi włosami, jak czekoladową chmurką
- Może do Hiszpanii? W Hiszpanii było fajnie! Albo do Włoch, we Włoszech są takie pyszne lody i śpiewający gondolierzy... - Ala podchwyciła pomysł siostry.

Dziewczynki rozłożyły mapę, chwyciły się za ręce. Nagle coś zaświszczało, zahuczało, dziwny wicher zaszeleścił mapa. Błysnęło - a gdy blask lekko przygasł, dziewczynki wcale nie siedziały na weneckim moście - tylko tkwiły po kostki w puszystych, sypkich liściach tuz kolo malej polanki gdzie ktoś uwił sobie ogródek. Z drzewa nad nimi zwisała nieduża małpka z pomarszczonym pyszczkiem i patrzyła, bystrym, okrągłym oczkiem.
Hej małpko, gdzie jesteśmy? Czy to Hiszpania? Czy ty masz być naszym przewodnikiem...? - zapytała Ala,
Małpka zamiast odpowiedzieć, zerwała się do skoku i zniknęła miedzy gałęziami.
Dziewczynki rozejrzały się, ale krajobraz niewiele im mówił - zielona dżungla, kolorowe kwiaty, chmary motyli, mała altanka i spadzisty klif mogły znajdować się wszędzie. Na horyzoncie majaczyły się dalekie sylwetki statków,  za male żeby dojrzeć nazwę lub banderę. Szukając ochrony przed palącym słońcem, siostry weszły pod dach altanki - a tam niespodzianka, na ławeczce siedziała czarnowłosa dziewczynka i wykrzywiała się komicznie do lusterka, aż skośne oczka zmieniały się w kreseczki a nosek - w pomarszczony guziczek. 

Nie wyglądała na Hiszpankę, z fryzura w dwa bułeczkowate kucyki z czerwonymi kokardkami i w czerwonym błyszczącym kubraczku z wysokim kołnierzykiem- wyglądała zdecydowanie na Azjatkę.
- O, jesteście już, super! Pobawicie się ze mną? - pisnęła po polsku i zaczęła podskakiwać na ławce. Dziewczynki popatrzyły na siebie, kiwnęły głowami.
- Mam na imię Meili, to znaczy Piękna, a wy?
- Karina, Ala - przedstawiły sie.
- Kaaaa -lii -naa. Nie, Kaa-dldldldldllll-iiii-na? Strasznie trudne imię, ale podoba mi się. Aa-la, to jest za to takie ładne i tak łatwo je powiedzieć. No, to chodźmy, bo mi tak strasznie nudno tu samej, nikt nie ma czasu się ze mną pobawić. Wszyscy są zajęci, sprzątają albo robią lampiony, albo kupują nowe ubrania, albo stoją w kolejce w banku wymienić pieniądze na nowe I błyszczące, a wszystko tylko dlatego że już zaraz będzie Nowy Rok... I trzeba wszystko zrobić jak najlepiej, żeby Kuchenny Bóg nie naskarżył...
- Jak to Nowy Rok? Przecież Nowy Rok był już dawno temu?
Meili popatrzyła poważnie, i pokręciła głową: 
- Chiński Nowy Rok, Rok Konia zmieni się w Rok Kozy...
- Chiński? To gdzie my w ogóle jesteśmy? W Chinach?
- Nie, na Tajwanie. To taka wyspa....
- Wiem – wyrwała się Karinka – Byłyśmy tutaj!
- Tak, tak! Znalazłyście tą głupiutką pandę Coco, co się ciągle gdzieś gubi. Moja mama też o tym słyszała i dlatego pozwoliła mi się z wami pobawić, bo ona też jest bardzo zajęta. I powiedziała, że wy na pewno umiecie pływać, więc możemy się razem pobawić na brzegu morza, bo tajwańskie dzieci boją się wody i nikt nie chce się ze mną bawić na brzegu... - Meili trajkotała jak maszynka, ciągnąc Alę i Karinkę stromą dróżką w dół klifu, na maleńką plażę pokrytą czarnym piaskiem. Kiedy mała na chwilę przerwała, szarpiąc się z zapięciem sukienki które nie chciało przejść przez głowę – Ala w końcu doszła do słowa:
- Na Tajwanie przecież wszyscy mówią po chińsku, więc dlaczego ty mówisz po polsku?
- Bo moja mama zna bardzo dużo języków, i mnie też nauczyła, bo to ważne żeby umieć rozmawiać z ludźmi z innych krajów. – Meili uśmiechnęła się szeroko, aż jej oczka zamieniły się w przecinki. - A teraz chodźmy się pobawić, bo za chwilę zrobi się późno!
Meili pokazała im jak łapać kraby specjalną siatką. Wcale nie było to łatwe – kraby sprytnie chowały się między kamieniami, a na dźwięk najlżejszego szelestu rzucały się do ucieczki wykorzystując napęd na sześć łap I szczypce. Meili wcale nie pomagała, bo piszczała radośnie I machała rękami na widok każdego wypatrzonego skorupiaka – ale Karinka machała siatką na kiju niczym prawdziwy pogromca pająkowatych stworków. Ala obrała inną taktykę, o której czytała w książkach: przyczaiła się indiańskim sposobem, zastygła całkiem nieruchomo, aż kraby zaczęły ją brać za kolejny kamień – i wpełzną same do siatki.
Kiedy znaleziona na plaży miska zrobiła się pełna złowionych skorupiaków – Meili odtańczyła taniec zwycięzcy bitwy krabowej, a dziewczynki pomogły jej kręcić piruety i podskakiwać z odpowiednim przytupem  – i wypuściła całą zdobycz, obiecując  uciekającym krabom, że wróci jutro i znów się pobawią w łapanie. Po czym raźno wskoczyła do wody, opryskując siostry fontanną słonych kropel. Dziewczynki we trzy spędziły długie chwile chlapiąc się na płyciźnie, skacząc przez fale i zwyczajnie unosząc się nieruchomo na kołyszącej powierzchni. W końcu Meili zaproponowała żeby wybrać się po coś do jedzenia, bo niedaleko przy świątyni odbywa się noworoczny targ I sprzedają tam wszystkie rodzaje przysmaków, których jej nowe przyjaciółki powinny koniecznie spróbować.
Na targu faktycznie – stoły i stoiska uginały się pod bogactwem przekąsek. Czegóż tam nie było! I pierożki z mięsnym lub warzywnym nadzieniem, i bułeczki na parze pełne słodkiego farszu z czerwonej fasolki, i śmieszne lody z kruszonego lodu polewanego i posypywanego wszystkim, na co tylko wskaże się palcem, i owoce na patyku w błyszczącej polewie, a nawet – ślimaki smażone w skorupkach, z których trzeba je było wyciągnąć specjalnym ruchem języka. 
Widać było, że małą Meili wszyscy tu znają, bo gdy tylko pojawiała się koło straganu, zaraz w jej rączkach lądowała spora porcja specjalności kramiku, którą dziewczynka dzieliła sprawiedliwie na trzy. Przekupnie ciekawie gapili się na dwie białe dziewczynki, a co odważniejsi próbowali głaskać jasne włosy Ali i rozwichrzoną czuprynkę Kariny….Siostry grzecznie uśmiechały się do wszystkich I powtarzały “Nihao” czyli “dzień dobry” oraz “Sie-sie” czyli dziękuję, a skośnoocy sprzedawcy bili im brawo. Objedzone do granic możliwości Karinka i Ala oraz niestrudzenie trajkocząca Meili zatrzymały się przy loteryjkach i zabawkach, świetnie się bawiły próbując wrzucić drewniane bransoletki na butelki oddalone o kilka metrów lub złowić krewetki z przyczepioną do pleców karteczką z nagrodą. Nie wygrały co prawda nic, ale miały ochotę spróbować jeszcze raz, gdy nagle przez gwar targowiska przedarło się głośne dudnienie i przenikliwy brzdęk metalowych instrumentów. Podekscytowana Meili, szybko pociągnęła dziewczynki w stronę obwieszonej lampionami i lampkami choinkowymi świątyni, piszcząc przy tym “Będą tańczący bogowie! I teatrzyk”
Dziewczynki nie rozumiały za wiele – ale posłusznie podreptały za Meili, której czerwony kubraczek migał pomiędzy tłumem. 
Tańczący bogowie okazali się być przebranymi tancerzami, kiwającymi się w rytm dyskotekowych rytmów, potem wielkogłowe kostiumy zastąpili chłopcy z trąbkami, w fantazyjnych strojach i kostiumach, którzy biegali po scenie imitując walkę na wielkie miecze. 


Choć dialogów nie dało się zrozumieć, cale widowisko było ciekawe Warto było zostawić połów krewetek. Tylko Meili gdzieś zniknęła. Nigdzie nie widać było jej kubraczka ani bułeczkowatych kucyków, nie było słychać trajkotania do którego przez cały dzień uszy Ali i Kariny zdążyły przywyknąć. Dziewczynki rozglądały się wszędzie, weszły nawet do świątyni – ale bezskutecznie, koleżanka po prostu jakby rozpłynęła się w powietrzu.
Tymczasem do wnętrza świątyni weszła grupka turystów, a ich przewodnik po angielsku objaśniał historię patronki – bogini Mazu, której figura spod półprzymkniętych powiek ze spokojem obserwowała modlących się Tajwańczyków i ciekawskich obcokrajowców.

Mazu jest boginią morza, patronką rybaków i żeglarzy, a na Tajwanie uważamy ją za specjalną boginię naszej wyspy. Tak naprawdę Mazu, podobnie jak wielu chińskich bogów, była zwykłym człowiekiem – córką I siostrą rybaków z małej nadmorskiej wioski. Choć sama nie wypływała w morze, Mazu starała się pomóc ciężko pracującym mężczyznom. Gdy nadciągał tajfun albo pogoda zmieniała się na gorszą – ubierała się w jaskrawoczerwoną suknię I stała na brzegu dopóki ostatnia z łódek nie wróciła do bezpiecznego portu. Mazu miała ponadto sepcjalny dar – potrafiła podróżować we snie. Jej ciało spało bezpiecznie w domu, a dusza w okamgnieniu pokonywała dowolny dystans, spiesząc na ratunek potrzebującym. Zdarzyło się pewnego dnia, że nadszedł niespodziewany sztorm, a łódka należąca do rodziny Mazu nie wróciła do portu. Mazu siedząc nad krosnami przysnęła – I zaczęła ratować ojca I braci uwięzionych w tonącej łodzi... Wyciągnęła ojca, jednego brata, drugiego... Niestety, matka dziewczyny zauważyła, że ta leni się nad krosnami – i obudziła ją. Najmłodszy brat został więc sam, na łasce żywiołu. Odtąd Mazu ślubowała na wieki wieków pomagać rozbitkom, rybakom i żeglarzom..."
Nagle Karina szturchnęła Alę - “Patrz!”. Z malowidła umieszczonego nieco obok ołtarza patrzyła na nich znajoma buzia z dwoma bułeczkowatymi kucykami – Meili. Dziewczynka z obrazu mrugnęła i pokazała paluszkiem na buzię – ciiii!
Siostry wybiegły na placyk przed świątynią, zza rogu wypadła na nich Meili, trajkocząc jak gdyby nigdy nic: “Moja mama chciała was poznać i mówi że bardzo się jej podobacie. I ja też się cieszę że mogłyście się ze mną pobawić, i mam nadzieję że wpadniecie jeszcze w odwiedziny, bo chciałam wam pokazać tyle różnych rzeczy...” Za Meili szła dostojnie piękna kobieta o zamyślonej twarzy, ubrana w długą czerwono-złotą skunię suknię, dokładnie taka sama jak posąg w świątyni.

- Dziękuję wam, dziewczynki, za opiekę nad moją córką.
- Yyyyy.... Ale jak to? - zdziwiła się Karinka. - Córka bogów?
- Tak, to proste. Chińscy bogowie żyją jak ludzie, lubią się bawić, tańczyć i jeść smaczne rzeczy, niektórzy nawet mają rodziny. A czasem nawet będą musieli chodzić do szkoły, jak Meili za rok.
- Córka bogów... To dlatego Meili potrafi mówić po polsku, prawda?
- Prawda. My, bogowie zanim zostaniemy prawdziwymi bogami, musimy zdać egzaminy... I musimy rozumieć ponad sto języków, bo przecież na naszej drodze spotykamy nie tylko Chińczyków... A teraz proszę, Meili, pożegnaj dziewczynki, bo ich przygoda na Tajwanie dobiega końca i bóg od podróży chce wysłać je do domu... Do zobaczenia, szczęśliwych podróży!
Znów zaszumiało, zaszeleściło, błysnęło... Mapa zafalowała, a trzymające się mocno za ręce Ala i Karina siedziały na podłodze sypialni. I tylko trzymany w ręce patyczek z truskawkami w słodkiej polewie przypominał im, że jeszcze chwilkę temu bawiły się z córką bogini Mazu.


8 komentarzy:

  1. Swietna bajka! Bardzo spodobala mi sie wizyta na Tajwanie ;) Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję :D Parada z Groszkiem i szukaniem skarbu też mi sie podobała, aż zaczęłam szukać biletów do Irlandii :D

    OdpowiedzUsuń
  3. piękna opowieść
    masz talent dziewczyno

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękujemy za wspaniałą podróż do Chin. Mamy tylko jedno pytanie : jak nazywał się rok w 2002 i 2007 ?
    Pozdrawiają Ala i Karina

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziekuje w imieniu Meili I Tajwanu Ciesze sie ze Sam sie podobalo . Chinskie lata wypadaja troszke inaczej niz nasze europejskie bo zaczynaja sie I koncza troszke pozniej ale 2002 to rok Konia a 2007 to rok Swini. I dodam, ze Chinczycy bardzo cenia sobie urodziny w roku swini, co dokladniej wyjasnia mieszkajaca w Singapurze Kura http://azjaodkuchni.blogspot.com/2014/01/o-maych-swinkach.html
      Pozdrawiam dziewczynki i ich rodzicow

      Usuń
  5. Interesujacy pomysl, ciekawie opowiadano, duzo detali i faktow autentycznych; ciekawa jestem jak publicznosc (dzieci) do tego sie odniosla ? Z checia bym na francuski przelozyla, jesli mozna...i z checia bym tez pofrunela w dalsza .podroz po Taiwanie.. z tymi malymi podrozniczkami....moze przy okazji innych swiat?? widze, ze swietnie znasz temat - czekam wiec na ciag dalszy ! Ja po ledwie 3 tygodniowym pobycie mam glowe pelna wrazen i odczuc, ktore dopiero musze poukladac, i chetnie bym skorzystala z wsparcia ,nawet "bajkowego"...hm, cos innego niz Harry Potter, bo oprocz fantazji - dowiadujemy sie naprawde mnostwo rzeczy, wiec pedagogia do tego.. i jak kazda bajka - ma swoj moral - tutaj, otwiera sie oczy na innych....a w naszych czasach, bardzo to wazne. Gratuluje za inicjatywe

    OdpowiedzUsuń
  6. Niebawem będziemy miały szansę zobaczyć jak opowieści różnych Polek dedykowane Karinie i Ali przyjmą inni czytelnicy. kilkadziesiąt autorek historii o podróżach z cudowną mapą postanowiły powiem opowiadania publikowane na blogach wydać jako ebook i tradycyjną książkę a dochód przeznaczyć właśnie na fundację pomagającą dzieciom z choroba FOP.

    Zapraszam do zapoznania się z innymi historiami bo każda z nich to podróż w ciekawe miejsce i nowa niezwykla przygoda - a pisało ją ponad 50 osób z całego swiata

    OdpowiedzUsuń

Related Posts Plugin for WordPress, Blogger...