Czerwcowy upał sączył się wściekle i nieokiełznanie, oczy od rana same mi się zamykały, a głowa ciężko opadała na brzuch i ćmiła nieprzyjemnymi oznakami niskiego ciśnienia. Ratunek był jeden - wycieczka na kawę nad Jezioro Lotosowe.
W kafejsce Johna Lee siedziało kilka osób - ale jak zwykle, znalazło się dla mnie miejsce, honorowe - pod aborygeńskimi wężami totemicznymi i plemiennymi talizmanami z kłów górskich dzików, tuż koło wentylatora, niemiłosiernie i nieobyczajnie podwiewającego mi kiecę, więc zanim się usadziłam, to tłum odwiedzający pobliską świątynię miał okazję obejrzeć moje majciochy. Bogowie stali nieporuszeni, więc chyba nie zauważyli, bo żaden piorun mnie nie raził.
Szef akurat w doskonałym humorze opowiadał gościom o zwyczajach plemiennych Aborygenów i o weselu, na którym bawił się kilka dni wcześniej. Ponieważ ślub brała para z dwóch różnych plemion, rozmowa zeszła na różnice w strojach, obyczajach i cechach fizycznych pomiędzy różnymi grupami "górskich ludzi".
Wbrew obiegowej opinii, że wszyscy Chińczycy są tacy sami, i wszyscy Aborygeni też - wcale tak nie jest, rzecz jasna.
Wbrew obiegowej opinii, że wszyscy Chińczycy są tacy sami, i wszyscy Aborygeni też - wcale tak nie jest, rzecz jasna.
- Popatrzcie na swoje przedramiona - zadysponował szef, i goście potulnie wyciągnęli ręce przed siebie. Ja też.
- Poniżej zgięcia łokcia, po wewnetrznej stronie, macie takie kreski, jak blizny? Nie macie? No właśnie, takie kreski mają Aborygeni, to częsta cecha chara... - urwał połowie zdania, klepnięty w ramię przez pełniącą służbę kuchenną słuchaczkę Akademii Kawowej Paiwan Arabica, która pokazała paluchem na mnie.
- Ona ma! Ha haha! Ona ma, takie same jak ja, hahahaha!
Szef spoglądał z pewnym osłupiałym dikfesjem w oczach na moje ręce, ozdobione nie jedną, a nawet dwoma takimi cechami dystynktywnymi na sztukę przedramienia. Ręce białe niczym mocno przykurzony śnieg i ewidentnie dołączone do nie-chińskiego korpusu. Spojrzał raz jeszcze, dla pewności przesunął palcem, czy aby nie naklejone. Dikfejs został ogarnięty i szef kontynuował przemowę:
- Takie kreski są typowe dla Aborygenów, zwłaszcza z plemienia Siraya. Ale niektórzy Europejczycy też je mają...
- Wiem, Nauczycielu od Kawy Lee, Aborygeni migrowali, i może jedna łódź zamiast na południe w kierunku Filipin, Indonezji i Palau popłyneła na północ? - grzecznie podsunęłam hipotezę.
- Właściwie, to te kreski mogą pochodzić od Europejczyków, bo plemię Siraya wsławiło się tym, że kiedyś u wybrzeży Tajwanu rozbił się statek z Holendrami - i Siraya wzięli ich w niewolę, zatrzymując jako seks-niewolników.
Moje oczy były tak okrągłe jak nigdy, jak prawdziwe regularne okrągłę europejskie oczy być powinny. Myślałam, że się przesłyszałam, ale John Lee powtórzył mi po angielsku - sex-slaves.
- Więc - jestem po części Aborygenką?
W Polsce często pytano mnie o moją nietypowo słowiańską urodę, o nieuropejskiego kształtu kości policzkowe, płaski mostek nosa utrudniający mi solidnie dobranie okularów na mą z lekka spłaszczoną facjatę, o migdałowate oczy - " masz ojca Chińczyka, czy co?". Ja łączyłam ją raczej z jakąś domieszką tatarskiej krwi, silną pomimo upływu pokoleń - podobną urodę maja właściwie wszystkie dziewczyny z mojej rodziny, wywodzącej się z Sądecczyzny (Tatry, których nazwa ponoć pochodzi od Tatarów już o rzut beretem). Zdarza się, że jesteśmy mylone na zdjęciach i czasem nawet na żywo, choć tak naprawdę różnimy się między sobą.
A propos zdjęć - tak wygląda rzeczona "blizna" i znak od aborygeńskich przodków.
A właśnie, skoro jesteśmy przy Aborygenach... Zdjęcia - w lepszej rozdzielczości z krótkimi opisami można znaleźć TU >>KLIK<<. Niestety, nie ma tam nic o plemieniu Siraya.
A propos zdjęć - tak wygląda rzeczona "blizna" i znak od aborygeńskich przodków.
A właśnie, skoro jesteśmy przy Aborygenach... Zdjęcia - w lepszej rozdzielczości z krótkimi opisami można znaleźć TU >>KLIK<<. Niestety, nie ma tam nic o plemieniu Siraya.
Człowiek nieraz jest zaskakiwany różnymi informacjami, których się nie spodziewa :), a męski strój Tao to jest to, w czym faceci powinni chodzić na co dzień ;D
OdpowiedzUsuńKinga
Oj tak :D
OdpowiedzUsuńPrzy czym powinni być to prawdziwi mężczyźni, którym ta opaska z chusteczki będzie dodawała uroku, a nie podkreślała: płaskie pośladki, krzywe nóżki i opasłe brzuszyska...
Tak w ogóle, to właśnie Tao jako jedyni jeszcze chadzają w strojach regionalnych na co dzień - i nie ze względów turystycznych, tylko tak po prostu. Tao są rybakami, żyją na małych wysepkach na południowy wschód od głównej wyspy Tajwanu, w mało schińszczonych społecznościach, gdzie wciąż żywa jest ich tradycja i tożsamość. Pozostali Aborygeni stroje plemienne traktują bardziej jak my stroje regionalne - czyli zakładają z okazji świąt lub wesel, ewentualnie z uwagi na turystów, coś jak w Polsce funkcjonuje strój góralski czy krakowski
Nie napisałam wcześniej, bo nie mogłam sobie przypomnieć, gdzie już "to" widziałam ;) Moja siostra też najprawdopodobniej jest Aborygenką, bo ma taką "bliznę" :)
OdpowiedzUsuńKinga
Zgłasza się kolejna posiadaczka "blizny" - coś mi się wydaje, że takich polskich "Aborygenów" znalazłoby się całkiem sporo :)
OdpowiedzUsuńTeraz pytanie, czy to po przodkach aborygeńskich, holenderskich czy mongolskich :D Natomiast jadąc na Tajwan, w jakimkolwiek parku kultury aborygeńskiej - na pewno wzbudzicie spory entuzjazm, a pewnie i jakaś darmowa wyżerka się znajdzie, tańce i śpiewy na cześć nowych członków plemienia...
OdpowiedzUsuńMoja siostra na pewno ma holenderskich przodków, co do innych pewności nie mam ;)
OdpowiedzUsuńKinga
Posiadam również, dwie na lewej ręce, jedną na prawej. Żadnych innych, chyba, nietypowych cech wyglądu. A to ci ciekawostka... :D Zawsze chciałam zostać potomkiem seks-niewolników!
OdpowiedzUsuń...swoją drogą, zjawisko wzbudziło swego czasu nawet dyskusję w internecie: http://f.kafeteria.pl/temat/przedramie-u-dziewczyn-p_5214339
OdpowiedzUsuńW sumie dość dawno już pisałaś, że Twoje chińskie imię brzmi koleżankom aborygeńsko :) Poszlak jest coraz więcej, może powinnaś dokładnie zbadać drzewo genealogiczne :)
OdpowiedzUsuńJa też posiadam takie aborygeńskie "blizny", chociaż tylko jedną parę.
Pozdrawiam,
Lynx
Ciekawe, ciekawe bo ja też mama takie blizny, choć jestem płci niepięknej, a przodków mam rosyjsko-niemieckich
OdpowiedzUsuńJak rosyjskich to moglim mieć jakieś związki z Kitajem... A jak z Kitajem to i może z Tajwanem... Albo seksualnymi niewolnikami z Holandii :)
OdpowiedzUsuńA jak niemieckich to wyjątkowo blisko maja do Holandii, a Holendrzy kolonizowali Tajwan. No i wszystko jasne.
Jeżeli ta historia o Siraya i Holendrach jest prwadziwa, to prędzej wywodziłbym te blizny od typu germańskiego, niż od austronezyjskiego, żeby rozwiać wątpliwości trzeba by popatrzeć na łapy jakimś 100% Niemcom cz Holendrom. Ale z drugiej strony coś nie wierze by Siraya roznieśli te znamiona po całej populacji- wszak międzyplemienne małżeństwa raczej się nie zdarzały
UsuńNie wiem jak dawniej ale obecnie zdarzają się calkiem często. A i w przeszłości sojusze miedzyplemienne bywały...
UsuńBTW Chińczycy takich kresek nie maja... Na moje patrzyli jak na objawienie :)
UsuńAle oni wielu rzeczy nie mają. Zato maja galopujace plaskostopie i koslawice pospolita.
PS jak rozumiem Lee jest Paiwanem, ale czy takei same kreski maja np. Atayal czy Amis? Biorąc pod uwagę bliskość geograficzną mozliwe jest że Siraya "rozprowadzili" te znamiona po "okolicy"w tym i do plemienia Paiwan. Kwestią jest- jak daleko dotarły te cechy od "punktu 0".
OdpowiedzUsuń