Kiedyś ktoś nie do końca wierzył mi w to, że Chińczycy są stadni i co gorsza, ilość ich przyrasta w postępie algorytmicznym. Albo pączkują, jak drożdże.
I nikt nie chciał mi wierzyć, że chińscy turyści wpadający na Tajwan zachowują się niemal jak szarańcza - i kupują na tony żywność, ciasteczka, cukiereczki, mleko w proszku, zostawiając na półkach sznurówki i ocet.
I ja sama nie do końca wierzyłam, jak pojemna jest definicja "bagażu podręcznego" w języku chińskim...
No to zobaczyłam.
Na lotnisku w Kaohsiung powitała mnie taka sytuacja.
I nikt nie chciał mi wierzyć, że chińscy turyści wpadający na Tajwan zachowują się niemal jak szarańcza - i kupują na tony żywność, ciasteczka, cukiereczki, mleko w proszku, zostawiając na półkach sznurówki i ocet.
I ja sama nie do końca wierzyłam, jak pojemna jest definicja "bagażu podręcznego" w języku chińskim...
No to zobaczyłam.
Na lotnisku w Kaohsiung powitała mnie taka sytuacja.
I co najciekawsze - nikt nie był zdziwiony. Tylko ja :D
Witaj,
OdpowiedzUsuńA co dokładnie mają zapakowane w tych torbach wygląda na pieluchy.
To że mleko w proszku wykupili w całym Hong Kongu to wiedziałem.
Ciastka. Jedzenie. Trochę kosmetyków. Pieluchy pewnie też :D Generalnie "co podleciało", ale produkty spozywcze cieszyły się największą popularnością.
OdpowiedzUsuńTeż słyszałam te przypomnienia na lotnisku w Hongkongu, że na osobę przypada jedna puszka mleka w proszku, i że te limity są ściśle i rygorystycznie kontrolowane.
Cóż - po zatruciach niemowląt mlekiem skażonym melaminą Chińczycy nie ufają za grosz rodzimym produktom. A że zarówno chińskie mamy rzadko chcą karmić piersią (z różnych względów, od estetycznych po ekonomiczno-pracownicze), to mleko w proszku "nie - z - Chin" jest towarem najwyższego pożądania. Bo wszak nadal panuje polityka "jednego dziecka" (choć oficjalnie można już starać się o pozwolenie na posiadanie więcej niż jednego potomka).
zgadzam sie, widzialam ich w "akcji" w Hong Kongu, w Macao i na Taiwanie. Hongkongers nazywaja ( i rysuja) ich jako "szarancze"...u mnie we Francji, ci turysci swiezo wzbogaceni, niestety, masowo przyjezdzaja tez..plucie, krzyki , popychanie, bezczelnosc, nie respektowanie przepisow w muzeach itd itd.. niestety, pieniadz jest krolem ..ja radze znajomym, ktorzy nie znaja VChin, a sa ciekawi, aby zaczeli od zwiedzania Tajwanu .;to tak prawie jak Chiny, w miniaturze, skondensowane - ale bez "szaranczy" ...
OdpowiedzUsuń